niedziela, 20 października 2013

Kiedy przepaść między marzeniami a rzeczywistością jest zbyt duża

„Mam trzydzieści lat, dokładnie tyle, ile Isadora w Strachu przed lataniem, ale jestem bez porównania bardziej zmęczona i zniechęcona. Rodzinne piekło wyssało ze mnie energię i pozostawiło w środku emocjonalne brudne plamy. Mogłabym być nią. Mogłabym być tobą, Isadoro, gdybym cokolwiek czuła. Ale wszystko się zblokowało i nie czuję już nawet strachu przed lataniem” 

Sara ma trzydzieści lat i czuje się zgorzkniałą pizdą. Na pozór ma wszystko, co powinno ją uszczęśliwić – kochającego męża, zdrowe dziecko i stabilizację materialną, a jednak nie czerpie zadowolenia z życia. Pewnego dnia ma już wszystkiego dość i postanawia uciec na Teneryfę, żeby odpocząć i przemyśleć swoje życie. W podróż kobieta zabiera powieść Ericki Jong „Strach przed lataniem”, która nie tylko umila jej czas, ale prowokuje do wspomnień, refleksji i marzeń. Tydzień na Teneryfie bez najbliższych pozwala Sarze nabrać dystansu, ale czy to wystarczy, żeby odkryć swoje pragnienia i znaleźć drogę do szczęścia?



Sara niewątpliwie jest osobą zagubioną i nieszczęśliwą. Życie ją rozczarowało, a instytucja małżeństwa okazała się przereklamowana. Proza życia zmieniła księcia z bajki w męża, który nie zawsze może stanąć na wysokości zadania. Macierzyństwo wiązało się z ciężką pracą wymagającą całodobowej dyspozycyjności. Zmęczona, sfrustrowana i niedoceniana przestaje czerpać radość z życia. Budzi się w niej poczucie niesprawiedliwości wynikające z nadmiaru obowiązków i zamiast szukać kompromisu użala się nad sobą popadając w apatię. Nie ma pewności czy podjęła właściwe decyzje, ale zamiast szukać w sobie odpowiedzi na pytanie: "Czego pragnę?, zazdrości singielkom i współczuje wszystkim kobietom dzierżącym los żony.

Wyjazd na Teneryfę pobudza ją do wspomnień i refleksji nad rolą i pozycją kobiety we współczesnym świecie. Obserwuje turystów i na podstawie ich zachowań wyciąga wnioski. Analizuje swoje dzieciństwo, pierwsze związki z mężczyznami oraz małżeństwo. Uświadamia sobie, że jako kobieta odgrywa wiele ról: córki, żony matki, ale w żadnej z nich nie czuje się do końca spełniona. Ma pretensje do ojca o brak uwagi i konieczność zabiegania o jego ciepło. Do męża o  niezrozumienie i obarczanie nadmiarem obowiązków. Najmniej problemów przysparza jej syn, ale dręczą ją wyrzuty sumienia, kiedy „kradnie” trochę czasu dla siebie. Zastanawia się czy dokonała właściwych wyborów i kumuluje w sobie ten żal i gorycz, która doprowadza ją do zgorzknienia.

Maria Sveland pokazała kobietę jakich wiele. Podczas lektury momentami widziałam siebie i doskonale rozumiałam rozterki bohaterki. Każdy z nas ma czasem takie dni, kiedy wszystko go przytłacza, przerasta i brakuje sił do walki. Są chwile, gdy sama czuję się jak zgorzkniała pizda, gderliwa zołza wykazująca typowe objawy PMS, ale nie potrzebuję ucieczki, żeby poradzić sobie z dręczącymi mnie demonami. Małżeństwo to wbrew pozorom jeden wielki kompromis, pole walki o władzę i wpływy, gdzie jedne bitwy się wygrywa, a inne przegrywa.

W powieści Marii Sveland nie znalazłam nic nowatorskiego, przebyłam krótką drogę z dojrzałą kobietą, która zagubiła się w swoim życiu. Odkryłam przyczyny i podłoże jej frustracji i razem z nią doszłam do odpowiednich wniosków. Nie zaskoczyło mnie zakończenie i wybór, jakiego dokonała. Autorka poruszyła kilka ważnych kwestii, z którymi boryka się większość kobiet takich jak: spełnienie w związku, odkrywanie blasków i cieni rodzicielstwa, równouprawnienie czy odnalezienie własnego sposobu na szczęście.

Pisarka posługuje się lekkim i przystępnym językiem, który pozytywnie wpływa na komfort czytania. Udało się jej stworzyć ciekawy i wiarygodny portret psychologiczny bohaterki. Dużym plusem jest skupienie na emocjach i przemyśleniach Sary. Zabrakło mi jednak w niej charakteru i odebrałam ją jako infantylną i rozczulającą się nad sobą kobietę, która zamiast zmierzyć się ze swoimi problemami wybrała ucieczkę. Wspomnienia z przeszłości wzbogaciły przedstawiony obraz, ale niektóre z nich niewiele wnosiły do historii i wywoływały we mnie znużenie.

„Zgorzkniała pizda” to debiut literacki Marii Sveland - szwedzkiej pisarki, dziennikarki i feministki, autorki wielu cenionych programów dla radia i telewizji m.in. „Jak dziwka”, za który w 2003 roku zdobyła nagrodę Ikarospriset.

Przygoda z tą lekturą była dla mnie ciekawym doświadczeniem, ale nie uświadomiła mi niczego, o czym sama z własnego doświadczenia bym nie wiedziała. Książkę mogę polecić dziewczynom dojrzałym, którym bagaż doświadczeń umożliwi łatwiejsze zrozumienie przedstawionych zagadnień.

Cytat „Bo kiedy przepaść między marzeniami, a rzeczywistością jest zbyt duża, kobieta zmienia się w zgorzkniałą pizdę. Próbuje walczyć, ale niestety, wiele wskazuje na to, że trzeba się z tym liczyć”

Ze strony wydawnictwa:

Powieść, która odważnie stawia najtrudniejsze pytania o tożsamość, równouprawnienie i rodzicielstwo.

Sara ma trzydzieści lat i już jest zgorzkniała. Jest prawdziwą zgorzkniałą pizdą. Pewnego styczniowego dnia, kiedy wszystko staje się nie do zniesienia, zostawia męża i dziecko, i chcąc spokojnie pomyśleć wyjeżdża na tydzień na Teneryfę.

Do czytania w podróży zabiera klasyk z lat siedemdziesiątych – Strach przed lataniem Eriki Jong. Podczas lektury zastanawia się, jak doszło do tego, że bardziej niż za przygodnym numerkiem tęskni za tym, by przespać całą noc.

Myśląc o wszystkich znanych jej kobietach, które podobnie jak ona w domowym więzieniu pozbawiane są energii, Sara czuje się oszukana i rozgoryczona. Czy wszystkie dziedziczą to w linii prostej – a ona ze swym neurotycznym perfekcjonizmem jest nieodrodną córką nerwowej matki, zmywającej naczynia pokrytymi egzemą dłońmi?

Zgorzkniała pizda to bezkompromisowa rozprawa z mitem miłości. Powieść, która odważnie stawia najtrudniejsze pytania o tożsamość, równouprawnienie i rodzicielstwo.

Marii Sveland - urodziła się w 1974 roku w Örebro. Jest absolwentką Wydziału Radia Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Sztokholmie i autorką wielu cenionych programów dla szwedzkiego radia i telewizji. W 2003 roku zdobyła nagrodę Ikarospriset za radiowy dokument „Jak dziwka”.  Zgorzkniała pizda to jej debiut powieściowy.


Tytuł: Zgorzkniała pizda
Autor: Maria Sveland
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 264
Data wydania: 2013-09-25
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca

22 komentarze:

  1. Przeczytałam tak wiele książek, w których bohaterowie i ich uczucie ociekały słodkością, więc myślę, że ta książka byłaby świetnym kontrastem dla tamtych historii. Rozejrzę się za nią, bo bardzo mnie zaciekawiłaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam otwarcie, że odstraszył mnie tytuł tej książki. Jak usiąść z taką lekturą w poczekalni do lekarza itp? Zdecydowanie skrzywdzono tę pozycje wulgarnym tytułem. Co do samej fabuły nie zaciekawia mnie na tyle, bym chciała ją bliżej poznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że trudno byłoby odczytać z daleka ten zapisany kursywą tytuł. ;) Ja raz, czekając na swoją kolej u dentysty, próbowałam czytać reportaże z Turcji: niby nic, ale po chwili okazało się, że siedem pozostałych osób kiedyś tam było i wszystkie postanowiły podzielić się ze mną swoimi spostrzeżeniami, przeczytałam więc zaledwie kilka akapitów. ;)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą w 100%

      Usuń
    3. Tytuł bardzo dobrze oddaje treść, ale faktycznie może szokować i wywoływać nieprzyjemne odczucia

      Usuń
  3. Skoro nie wyniosłaś z tej powieści nic, czego już nie znałaś to czy warto było ją czytać?
    W tej chwili pasuję...

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie jestem już zachęcona, chociaż na początku miałam na nią ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Możliwe, że się kiedyś skuszę na tę książkę, lecz na razie sobie ją odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki mocny tytuł. Ale nie widzę w tej książce niczego nowego, same schematy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie bohaterka irytowała , a jej młodzieńcze "wygłupy" wkurza nużyły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie zapałałam do niej sympatią i wkurzało mnie to ciągłe rozczulanie się nad sobą i biadolenie nad brakiem sprawiedliwości i faktycznego równouprawnienia

      Usuń
  8. Nie moja tematyka, raczej sobie odpuszczę. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja z chęcią sprawdzę dlaczego piękne, cudowne kobiety zmieniają się we wredne teściowe

    OdpowiedzUsuń
  10. Tytuł naprawdę odważny i nie do końca udany... w dziwną stronę idzie marketing...

    OdpowiedzUsuń
  11. zastanawiałam się chwilę nad tą książkę, ale ostatecznie z niej zrezygnowałam i widzę, że dobrze zrobiłam, bo ciężko miałabym się wczuć w położenie bohaterki. wolę waleczne bohaterki, które nie boją się realizować marzeń.

    OdpowiedzUsuń
  12. Raczej nie dla mnie, może za kilka lat :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tytuł jest bardzo odważny, ale skoro sama treść nie wnosi nic nowego, to nie mam zbyt wielkiej ochoty na tę lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Sama nie wiem. Z jednak strony chętnie bym ją poznała, ale z drugiej... Zobaczymy jak będzie;P

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety, ale nic mnie do niej nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  16. To w ogóle nie jest ostra książka. W moim odczuciu to lektura o rozczarowaniu życiem.

    http://katarzynastec.wordpress.com/2013/09/11/zgorzkniala-pizda-recenzja/

    OdpowiedzUsuń
  17. Tytuł mnie zniechęca, chyba nie chciałabym takiej książki na półce. A i zawartość aż tak mnie nie pociąga, żebym zaraz miała popędzić do księgarni.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja nie ma nic przeciw tej książce. Tytuł nie był dla mnie jakimś problemem, treść była przyzwoita, a czytałam tę powieść w autobusie - w drodze do pracy 8)

    OdpowiedzUsuń