Większości z nas Paryż
kojarzy się z miastem miłości, stolicą zakochanych, wieżą
Eiffla, Luwrem, Łukiem Triumfalnym, majestatyczną Katedrą Notre
Dame oraz doskonałą kuchnią i znakomitym winem. Sięgając po
książkę Deborah McKinlay o intrygującym tytule „Cała nadzieja
w Paryżu” miałam nadzieję na niepowtarzalną wycieczkę do tego
niesamowitego miasta i byłam ciekawa jaka będzie jego rola w
przedstawionej historii.
„Cała nadzieja w
Paryżu” to opowieść o Eve – samotnej kobiecie po
czterdziestce, matce dorosłej córki, która zamknęła się w
"złotej klatce" i oddała pasji gotowania. Przyrządzanie potraw nie
tylko koiło jej nerwy, ale okazało się idealnym lekarstwem na
toksyczny wpływ rodzicielki. Pewnego dnia pod wpływem wrażeń z
lektury książki „Martwe litery” postanawia napisać do jej
autora. I tak nawiązuje z nim epistolarną znajomość, której
więzy z biegiem czasu się zacieśniają. Ale czy możliwa jest
przyjaźń między dwojgiem ludzi, kiedy jedynym łącznikiem jest
pióro, papier i morze tematów do poruszenia?