Nie będę ukrywać, że
Nina Reichter oczarowała mnie nasyconą emocjami historią Brada i
Ally i z niecierpliwością czekałam na ostatni tom serii. A kiedy
już miałam powieść w rękach zastanawiałam się czy nie odwlekać
czekającej mnie przyjemności jak najdłużej i cieszyć się, że
to ostatnie spotkanie jeszcze przede mną. Niestety w przypadku
niektórych książek pokusa jest tak silna, że wstrzemięźliwość
nie wchodzi w grę.
Życie Ally i Bradina
wpłynęło wreszcie na spokojne wody, wyjaśnili sobie wszystkie
nieporozumienia i nic nie stoi na przeszkodzie, aby realizowali
kolejne cele na mapie wspólnego szczęścia. Ale czy odrzucając
uczucia innych można liczyć na wyrozumiałość i mieć nadzieję,
że zranione serce zapomni? I choć nie sposób zmusić się do
miłości albo sprawić by serce przyspieszało pod wpływem więcej
niż jednej osoby, to nie ma delikatnej metody na odtrącenie
miłości drugiego człowieka. Ally dokonała ostatecznego wyboru i
jej relacja z Tomem weszła na nowe tory. Jednak tym razem to dawni towarzysze
Bradina postanawiają odnowić znajomość, a ignorowane od lat demony przeszłości przypominają o sobie żądając uregulowania
starych rachunków. Czy i tym razem bohaterom wystarczy siły i
zaufania, aby przetrwać kolejne tsunami i podjąć właściwe
decyzje?
Nina Reichter już nie
raz udowodniła, że nie ma skrupułów w doświadczaniu wykreowanych
postaci. I choć czasem w ich życiu pojawiają się słoneczne dni,
to już gdzieś w oddali zbierają się czarne chmury, aby wywołać
kolejną burzę. Podobnie jest w trzecim tomie, a szczęśliwy
początek szybko przyćmiewają dramatyczne wydarzenia, które nie
tylko rozdzielają bohaterów, ale też wystawiają ich na ciężką
próbę. Okazuje się, że uczucia i emocje nie zawsze są dobrym
doradcą, a jeden krok za daleko może spowodować, że powrót na
właściwą drogę nie będzie już możliwy.
Kolejny raz Nina Reichter
„zaczarowała” mnie swoim słowami, pięknym i obrazowym
językiem, który pozwolił mi płynąć na falach książki.
Wystarczyło kilka stron i zapomniałam o otaczającej mnie
rzeczywistości. Jestem pod wrażeniem zdolności autorki, która nie
potrzebuje wielu słów, aby stworzyć odpowiedni nastrój i zagrać
na emocjach czytelnika poruszając jego wrażliwość. Uczucia
towarzyszące bohaterom były przedstawione w tak namacalny sposób,
że ani przez chwilę nie miałam wątpliwości w jakim stanie
emocjonalnym się znajdują.
Fabuła książki choć
obfituje w nieprzewidziane wydarzenia i zwroty w relacjach między
bohaterami to nieuchronnie zmierza do wielkiego finału. Zakończenie
niewątpliwie jest zaskakujące i dostarcza mnóstwa emocji, ale mnie
trochę rozczarowało. I nie mam tu na myśli ostatecznego
postanowienia Ally, bo ono akurat mnie usatysfakcjonowało, ale mam
wrażenie, że to nie bohaterka podjęła decyzję, tylko autorka
poprzez przebieg fabuły nie pozostawiła jej wyboru. I z całego
wachlarza możliwości zdecydowała się na rozwiązanie najprostsze.
Oczywiście miała prawo kreować losy bohaterów według własnego
uznania, ale ta jedna decyzja sprawiła, że czytelnik nie czuje
niedosytu i nie ma podstaw do snucia domysłów „co by było, gdyby?”
Seria przypomina
nowoczesną wersję bajki o Kopciuszku, jest przewidywalna i
schematyczna, ale to nie przeszkadza w przyjemnym spędzeniu czasu w
jej towarzystwie. Na mnie największe wrażenie zrobiły emocje,
wobec których trudno pozostać obojętnym. Przeżyłam chwile
wzruszeń, radości, żalu i rozczarowania. Były momenty, kiedy
chciałam potrząsnąć bohaterami i wrzasnąć, że podejmują
niewłaściwie decyzje, albo szepnąć im do ucha - nie odpuszczaj,
walcz, tylko słabi się poddają. Książka bardzo dobrze sprawdza
się jako lektura do poduszki, pozwalając odprężyć się po
ciężkim dniu. Odrywa od rzeczywistości, ogrzewa serce i sprawia,
że zasypiamy szczęśliwi i rozmarzeni. Polecam.
Cytat: "Cokolwiek się zdarzy, zawsze ma swój powód.
Czasami jest to kłótnia kochanków, którzy nie chcą przyznać się do tego,
że ich uczucie nigdy nie wygasło. Czasami jest to randka, która nie
miała odbyć się w ten sposób. Innym razem to spotkanie, jakie na zawsze
ma odmienić losy, które zdawały się już ustalone. Tak czy inaczej, nic
nie dzieje się od tak, bez powodu. Bez wachlarza wcześniejszych
okoliczności."
Ze strony Wydawnictwa:
HIT INTERNETU! ZAKOCHAJ SIĘ W HISTORII, KTÓRĄ POKOCHAŁY SETKI LUDZI.
Kontynuacja bestsellerowej powieści Niny Reichter. Pełna napięcia, romantyczna opowieść o miłości w szponach show-biznesu. Poznaj tom III cyklu Ostatnia spowiedź.
Bradin i Ally żyją spokojnie, są zaręczeni. Jednak show-biznes nie zapomina o tych, których raz pochwycił w swoje sidła. Bradin nadal funkcjonuje w sieci zależności. Producenci, wytwórnia, kontrakt płytowy, słupki sprzedażowe. Świat bez sentymentów.
Gdy Violet LaRoch ujawnia mediom prawdę o swoim dawnym związku z Bradinem, wszystko zaczyna się walić. Jedno kłamstwo pociąga za sobą drugie. Znajdują się ludzie, którym zależy, by zniszczyć wokalistę Bitter Grace.
I okazuje się, że poukładane życie to domek z kart, nic bardziej trwałego od snu.
Co zrobi Ally, gdy szaleńcze, mające trwać wiecznie uczucie nagle się skończy… pozostawiając ją w obcym kraju – wprawdzie z karierą, ale bez rodziny i z sercem rozbitym w drzazgi?
Miłość, zazdrość, show-biznes. Ostatnia spowiedź.
Poczuj, jak kocha ten, którego kochają tysiące…
Tytuł: „Ostatnia spowiedź” III
Autor: Nina Reichter
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba
stron: 376
Data
wydania: 2014-10-23
Ostatnia spowiedź I |
Ostatnia spowiedź II |
Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res
Mnie również Nina Reichter oczarowała nasyconą emocjami historią Brada i Ally, a powyższy tom bez dwóch zdań-skradł moje serce.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z niemal każdym Twoim słowem. Ta książka na długo pozostanie w mojej pamięci.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kiedy w końcu przeczytam Ostatnia Spowiedź I.
Pozdrawiam!!!
Dziękuję
UsuńChociaż dwa poprzednie tomy niezbyt mi się spodobały, to jednak z czystej ciekawości posiadam tom 3 i ciekawe czy coś mi się odmieni;)
OdpowiedzUsuńPo dwóch tomach warto sprawdzić, jak to wszystko się skończyło
UsuńPiękna trylogia <3
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze autorki, ale czytałam wiele dobrego na temat jej książek.
OdpowiedzUsuńMam na oku pierwszy tom :)
OdpowiedzUsuńOj - głośno ostatnio o tym trzecim tomie, a ja mam na półce nieprzeczytany pierwszy :( Może uda mi się w końcu, za niego zabrać :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby się udało
UsuńCała seria nadal przede mną ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę
UsuńPrzede mną również:) I wciąż się zastanawiam, jak to się stało, że przed premierą trzeciego tomu, nigdy o całej serii nawet nie słyszałam.
UsuńTrzecia część wciąż na mnie czeka. Ale najpierw muszę po raz kolejny sięgnąć po poprzednie, bo już mało co z nich pamiętam.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach i obiecałam sobie, że od przyszłego roku startuję z tą serią, zobaczymy jak wypadnie. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę po tę serię, ale jak na razie nie jestem nią przekonana :)
OdpowiedzUsuńMam ją już dawno w planach, ponieważ dwie cześci tej trylogii należą już do moich ulubionych ksiażek o miłości, co rzadko mi sie zdarza, bo nienawidzę czytać romansów :)
OdpowiedzUsuńA ja chyba muszę sięw końcu wziąć za ten cykl, bo znowu nie mam pojęcia o czym dyskutuje blogosfera :c
OdpowiedzUsuńPragnę tej książki.
OdpowiedzUsuńKocham całą tę historię! W ogóle nie wiem czemu, ale ciągle o niej rozmyślam, a tak dawno już czytałam pierwszą i drugą część... aż mam ochotę przeczytać wszystko od nowa... boję się zakończenia, albo bardziej tego, że w końcu ta historia dobiegnie końca... :)
OdpowiedzUsuńTom I był jak dla mnie najlepszy- pewnie ze względu na to, że dopiero poznawało się bohaterów i wszystko było takie... Nowe, mocne i niepewne :-)
OdpowiedzUsuńPo każdej kolejnej recenzji tej serii jestem coraz bardziej przekonana, żeby po nią sięgnać - ale to po nowym roku, teraz nie dam rady :)
OdpowiedzUsuńKocham tę trylogię całym sercem. Cały czas się sobie dziwię, że początkowo nawet nie miałam ochoty jej rozpoczynać, ponieważ uważałam, że to nie dla mnie. Wystarczyło jednak kilka pierwszych stron, abym kompletnie przepadła przy lekturze części pierwszej. Co do recenzowanej przez Ciebie - autorka kompletnie mnie rozstroiła takim zakończeniem. W ogóle się tego nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuń