wtorek, 5 listopada 2013

Miłosna rozgrywka

Każdy z nas czasem potrzebuje odprężenia, odpoczynku po ciężkim dniu. Lekkiego i przyjemnego oderwania od rzeczywistości, który dostarczy miłych wrażeń. W takich chwilach z przyjemnością sięgam po romanse, które nie wymagają nadmiernego skupienia, nie prowokują do myślenia, ale za to idealnie pozwalają zrelaksować się.

„Gra o miłość” to trzecia część książki „Układ doskonały” Jennifer Probst, w której autorka skupia się na losach Kariny Conte i Maximusa Graya. Dziewczyna od najmłodszych lat durzyła się w najlepszym przyjacielu brata, który miał dla niej dużo sympatii, ale nie ukrywał, że darzy ją wyłącznie braterską miłością. Z biegiem lat młodzieńcze uczucia ostygły. Kiedy los ponownie skrzyżował losy tych dwojga, Karina była już młodą, niezależną i pewną siebie kobietą, świadomą własnych pragnień. Staż w rodzinnej firmie pod okiem pierwszej miłości wywołuje wspomnienia, a zachowanie Maksa prowokuje dziewczynę do kokieterii i złożenia mężczyźnie niemoralnej propozycji. Ale czy człowieka twardo stąpającego po ziemi i kierującego się w życiu własnymi ideami będzie stać na poddanie się „chwili” i popłynięcie na falach pożądania?


Autorka zabiera czytelnika w magiczną podróż do krainy uczuć, namiętności i rodzinnych sekretów. Wystawia na pokuszenie mężczyznę z zasadami, stawiając na jego drodze Karinę, która niczym tornado wpada w jego poukładane życie wprowadzając chaos i poruszając najgłębsze zakamarki duszy. Udowadniając, że z niektórymi żywiołami wygrać się nie da, a walka, najwyżej opóźni to, co nieuniknione.

Wydarzenia śledzimy z perspektywy głównych bohaterów, mamy dostęp do ich myśli, odczuć oraz tragających nimi wątpliwościami i dylematami, a to bardzo ułatwia zrozumienie ich postępowania, choć nie zawsze łatwo jest zgodzić się z ich decyzjami. Karina ma jasno określony cel, a jej determinacja sprawia, że prze do przodu, nie zawsze grając fair play. Natomiast Maks toczy wewnętrzną walkę między pragnieniami a powinnościami. Choć czasem odnosi zwycięstwo, w dłuższej perspektywie czasu okazuje się ono pyrrusowe.

Sami bohaterowie wykreowani są w bardzo ciekawy sposób. Nie brakuje im charakteru i wyrazistości i co najważniejsze, daleko im do ideałów – nie są pozbawieni wad i popełnią błędy. Każde z nich posiada bagaż doświadczeń, który w dużym stopniu wpłynął na ich podejście do życia i poglądy na wiele spraw. Karina ujęła mnie swoją otwartością, uporem i przenikliwością, która pozwalała jej dostrzec niewidzialne dla innych informacje. Maks to typowy twardziel, który boi się zaangażować i dopuścić do głosu swoje serce, gdyż jest przekonany, iż tylko płytkie relacje i przelotne związki z kobietami uchronią obie strony przed zranieniem.

Autorka posługuje się lekkim stylem, który sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie. Nie potrzebuje wielu słów, żeby stworzyć odpowiedni nastój. Momentami jest naprawdę gorąco, a uczucia wiszące w powietrzu są bardzo namacalne. Niemęczące opisy pobudzają wyobraźnię i wywołują odpowiednie reakcje w czytelniku. W tej powieści na brak emocji trudno narzekać, gdyż chwile szczęścia przeplatają się ze smutkiem, bólem, rozczarowaniem, złością i żalem.

Nie będę ukrywać, że fabuła jest przewidywalna, a rozwoju wypadków łatwo się domyślić. Jednak sięgając po ten gatunek literacki nie oczekuję dramatycznych zwrotów akcji i niespodzianek, powodujących mętlik w głowie. W romansach szukam miłości, namiętności i magii uczuć, wywołujących ciepło na sercu, wzruszenie i łzy.

„Gra o miłość” to lekka, ciepła i porywająca lektura, która dostarcza czytelnikowi sporej dawki romantyzmu, wrażeń i emocji. Pozwala oderwać się od rzeczywistości i przeżyć magiczne chwile. Idealna na długie jesienne wieczory. 

Cytat „(...) mężczyźni są takimi prostakami, że wystarczy powłóczyste spojrzenie albo kołysanie biodrami, by ich mózgi przestały działać.”

Ze strony Wydawnictwa:

Carina Conte od lat durzy się w Maxie Grayu, najlepszym przyjacielu i partnerze biznesowym swojego starszego brata Michaela. Właśnie obroniła dyplom MBA renomowanej uczelni i została przyjęta na staż w Dolce Maggie, filii znakomicie prosperującej, należącej do jej rodziny firmy piekarniczej z Mediolanu. Na czele amerykańskiej sieci piekarń stoi nie kto inny, jak Max Gray. Niestety, to się chyba nigdy nie zmieni: Max ciągle traktuje stażystkę jak małą dziewczynkę, brzydkie kaczątko pomiędzy jej pięknymi starszymi siostrami, i prawie jej nie zauważa. Aż do pewnej konferencji, na której tych dwoje musi dzielić jeden wspólny pokój... Max, forsowany przez hołdującą tradycji matkę Cariny, nie czuje się gotowy do małżeństwa – to z kolei w dziewczynie wywołuje furię.

Tytuł: Gra o miłość
Autor Jennifer Probst
Wydawnictwo: Akapit Press
Liczba stron:350
Data wydania: 2013-10-17
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Akapit Press oraz Portalowi Sztukater


14 komentarzy:

  1. Jeśli się skuszę, to na pierwszą część oczywiście :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Narobiłaś mi ogromnej ochoty. Powiedz mi jeszcze, czy to są dalsze losy bohaterów z ,,Układu doskonałego'', czy może jakaś odrębna historia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem i mi zdarza się sięgnąć po tego typu lektury :) Lekkie i przyjemne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Za romansami nie przepadam, ale czasem można w nich znaleźć najprostsze prawdy życiowe, ten cytat o mężczyznach świadczy o tym najlepiej :-))

    OdpowiedzUsuń
  5. wydaje się niezła:D ale ostatnio dałam sobie spokój z łańcuszkami, bo muszę dokończyć serie, które zaczęłam:D

    OdpowiedzUsuń
  6. niedawno czytałam recenzję "Układu doskonałego" i nabrałam ochoty na jej przeczytanie. A co za tym idzie kolejnych dwóch części również ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli będę potrzebowała takiego relaksu to mam nadzieję, że będę pamiętać o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że chętnie poczytałabym ją, ale raczej w wakacje :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Romans nie jest moim ulubionym gatunkiem, może właśnie dlatego że jest do bólu przewidywalny, dlatego ten typ literatury nie trafia do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się, że po takiej literaturze nie powinno się oczekiwać nie wiadomo czego. Rozrywka i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  11. Fiu, fiu. Z chęcią bym ją przeczytała. :)

    Ps. Świetna recenzja. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czasem warto przeczytać coś lekkiego, ale w tej chwili mam wiele książek w planach :)

    OdpowiedzUsuń