Terry Brooks – amerykański pisarz fantasy podbił serca czytelników cyklem
Shannara, którego pierwszy tom "Miecz Shannary" momentalnie stał się
bestsellerem.W tej powieści po raz pierwszy wykorzystał wątki tolkienowskie, co
spotkało się z krytyką, ale też przysporzyło serii rzesze fanów. Mój
ulubiony autor, Brent Weeks, napisał o nim: "Terry Brooks jest mistrzem
rzemiosła i pionierem, który ustanowił fantasy samoistnym gatunkiem...
Książki Brooksa to lektury obowiązkowe" - po takiej rekomendacji nie
potrafiłam oprzeć się lekturze.
Przez tysiące lat ludzie budowali swoją cywilizację, odkrywali
sekrety natury i wzbogacali swoją wiedzę. Jednak zgłębiając tajemnice
życia i ciesząc się każdym jego przejawem niektórzy nie potrafili oprzeć
się irracjonalnej fascynacji śmiercią. Olbrzymi potencjał, który
doprowadził do uwolnienia ludzkości od chorób zaczęto wykorzystywać do
niszczenia życia. Nastał czas Wielkich Wojen Ludów, po których ludzkość
utraciła większość posiadanej wiedzy i cofnęła się w rozwoju
społeczno-gospodarczym. Pojawiły się też inne rasy m.in.: trolle, gnomy,
krasnoludy, elfy, między którymi zaczęło dochodzić do konfliktów.
Podczas ostatniego starcia karłom i elfom udało się odeprzeć atak trolli
i gnomów za pomocą magicznego miecza, który król elfów otrzymał od
druidów. I choć lord Warlock został pokonany, to zło nie zniknęło, tylko
przyczaiło się by po latach wkroczyć w życie Shei Ohmsgorda i zmusić go
do zmierzenia się z własnym przeznaczeniem.
Autor zabiera czytelnika do ciekawej i dobrze skonstruowanej
rzeczywistości opartej na solidnych fundamentach i przyprawionej
szczyptą magii. Powołuje do życia nadnaturalne stworzenia i obdarza je
różnorodnymi cechami i potrzebami, przyczyniającymi się do konfliktów
interesów i waśni między nimi. Odbiorca z wykreowanym światem oswajany
jest stopniowo, a w związku z tym nie ma problemów ze zrozumieniem
zależności i mechanizmów tam panujących i może w pełni cieszyć się jego
bogactwem i różnorodnością.
Fabuła powieści skupia się na fascynującej i niebezpiecznej podróży, podczas której bohaterowie nie tylko będę musieli podejmować trudne decyzje i narażać życie, ale także zmierzyć się z prawdą i własnym dziedzictwem. Pisarz wielu z nich naznaczył piętnem i obdarował pokaźnym bagażem doświadczeń, który sprawił, że nie zawsze mogli pozwolić sobie na szczerość i grę w otwarte karty, a pewne ścieżki musieli pokonywać samotnie. Każdy z nich ma do odegrania rolę i stanowi ważny element zespołu.
Wszechwiedzący narrator dba, aby czytelnik w odpowiednim momencie dostał wszystkie niezbędne informacje. Niestety momentami jest zbyt natarczywy i nie pozwala odbiorcy samodzielnie dojść do pewnych wniosków. Dużym plusem są plastyczne, naszpikowane detalami i pobudzające wyobraźnię opisy oraz bohaterowie, którym nie brakuje charakteru i nie szczycą się samymi zaletami, tylko zdarza im się ulegać słabościom i popełniać błędy.
Podczas lektury trudno nie zauważyć inspiracji twórczością J. R. R. Tolkiena i wykorzystywania znanych z "Władcy pierścieni" motywów oraz epizodów. Nawet podobieństwo niektórych postaci jest widoczne "gołym okiem". Były momenty, że doświadczałam zjawiska deja vu.
Moim zdaniem "Miecz Shannary" to dobra, ale nie genialna powieść. Pozwalająca na przeżycie ciekawej i intrygującej przygody oraz obcowanie z magią. Idealna na wakacje oraz odpoczynek po ciężkim dniu. Fani gatunku mogą być trochę zawiedzeni, ale jeśli sięgacie po fantasy sporadycznie to powinniście być zadowoleni.
Za książkę dziękuję portalowi Interia360.pl
Dość ciekawie zapowiada się książka, więc być może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie do końca przekonuje mnie to, że autor korzysta z motywów stworzonych przez innego autora - nikt go nie posądził o plagiat?
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam recenzję tej książki na innym blogu i również była pozytywna. Coraz bardziej jestem zaintrygowana tą pozycją ;)
OdpowiedzUsuńDość dawno czytałam książkę, którą można bez wahania zaklasyfikować w poczet fantastycznych czytadeł. Obecnie mam ochotę na całkiem inne książki, mające więcej wspólnego z rzeczywistością, dlatego wydaje mi się, że nie sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuńSporadycznie sięgam po fantasty, dlatego i tym razem nie zrobię wyjątku, gdyż powyższa książka średnio mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńChętnie poznam ją bliżej :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia
Ludzie zafascynowani śmiercia.? Ciekawe, zazwyczaj interesowali się oni nieśmiertelnością. Magia i magiczne stworzenia to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńMuszę tę ksiąkżę polecić kuzynowi, to jego klimaty.
OdpowiedzUsuńBardzo kusząca recenzja, chyba fanom Tolkiena powinno się spodobać (chyba, że ktoś nie uznaje inspiracji, bo chyba w tym wypadku tak można stwierdzić).
OdpowiedzUsuńUwielbiam fantasy, choć nie wiem czy byłabym w stanie czytać książkę opartą na dziełach Tolkiena. W pewien sposób wydaje mi się to niewłaściwe...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie czytam takich powieści, ale po samej recenzji dochodzę do wniosku, że nie można jej lekceważyć a fanatyk na pewno znajdzie tu coś dla siebie.
OdpowiedzUsuń