„50 twarzy Greya”
E.L. James to książka wokół której ostatnio było dużo szumu. Z
okładki dowiadujemy się, ze kobiety na jej punkcie szaleją,
mężczyźni wiele zawdzięczają, biblioteki apelują, by wycofać
ją z obiegu, a powieść sprzedaje się w tempie egzemplarza na
minutę. Po takiej reklamie trudno pozostać obojętnym, więc i ja
napaliłam się na tę książkę niczym szczerbaty na suchary
Główną bohaterką
powieści jest młodziutka studentka Anastasia Steel, na której
drodze przypadkowo staje bogaty biznesmen Christian Grey, mężczyzna niewątpliwie
intrygujący i niebezpieczny zarazem, Jak łatwo się domyślić
dziewczyna robi na Christianie wrażenie, co popycha go do złożenia
jej pewnej niemoralnej propozycji, a ciekawość i fascynacja
Anastazji nie pozwala jej pozostać obojętną. Niestety jak w każdej
propozycji, także i w tej kryją się pewne „kruczki” ,które
powodują, ze zaproponowany układ nie jest już taki idealny, a
niektóre jego aspekty główna bohaterka może odczuć boleśnie na
własnej skórze. Dziewczyna się waha, choć jednocześnie jakaś
siła ciągnie ją do mrocznego świata Christiana.
Książka niewątpliwie
jest powieścią erotyczną, w której znajdziemy śmiałe sceny i
akcje rodem z filmów, które wyświetla się po godzinie 22.00.
Jeżeli nie przepadacie, za tego rodzaju literaturą, to książka
nie jest dla Was, gdyż w tej powieści wszystko zaczyna się i
kończy w łóżku, a główni bohaterowie też lubią sobie w
międzyczasie pofiglować
Książka napisana jest
językiem, prostym jak dla mnie zbyt prostym, słownictwo autorki
jest mocno ograniczone, a co do stylu, zdarzało się, że niektóre
zdania musiałam czytać dwa razy, aby uchwycić zawarty w nich sens.
Momentami miałam wrażenie, że w okolicach Seattle znają tylko
biały piaskowiec jako materiał budowlany. Ona potrafi przygryzać
wargę i rozpadać się na milion kawałków, a jedyny święty, o jakim słyszała to Barnaba., a on zawsze uśmiecha się cierpko i zna
jedno czule słowo „mała”. Dialogi ograniczone są to prostych
zwrotów i choć narracja jest w pierwszej osobie, nie spodziewajcie
się błyskotliwych przemyśleń głównej bohaterki. Opisy są mało
plastyczne, a emocje i wrażenia jakie wywołały u mnie
zobrazowane zbliżenia głównych bohaterów mogę porównać do
wrażeń odniesionych podczas studiowania instrukcji obsługi pralki.
Znam autorów, którzy tak potrafią przedstawić pocałunek, że
czytelnik dostaje ślinotoku i odczuwa ciarki na plecach, a tu
wyrafinowana akcja, światła, gadżety, muzyka i nic, żadnej
reakcji. Zdarzają się jednak momenty, kiedy autorkę ponosiła
fantazja, dla mnie najlepszym z nich jest lot szybowcem na wysokości
900 km, (str 537) Felix Baumgartner skoczył ze stratosfery z
wysokości 39 km i wymagało to dużo zachodu i angażowania sztabu
ludzi, ale Christian Grey jest lepszy z pomocą jednego człowieka
zabiera dziewczynę do egzosfery
Książkę męczyłam
kilka dni i nie maiłam najmniejszych problemów żeby się od niej
oderwać. Zaczęłam się nawet zastanawiać na czym polega jej
fenomen. Muszę przyznać, ze pomysł jest ciekawy, a niebezpieczny,
zaskakujący i zamknięty w sobie mężczyzna, który ma
nieprzewidywalne pomysły może się podobać, szczególnie znudzonym
żonom, w których sypialni powiało rutyną. Dziwi mnie tylko jedno,
że kobiety tak łatwo zgadzają się ulegać i poddawać woli Pana i
zapominają o „wojnie” jaką stoczyły nasze prababki w walce o
równouprawnienie. Rozumiem w sypialni, która jest autonomicznym
terytorium każdej pary, ale żeby od razy marzyć o niewolnictwie i
podporządkowaniu we wszystkich dziedzinach życia, o Chrystianie,
który najchętniej kontrolowałby wszystko łącznie z potrzebami
skorzystania z toalety.
„50 twarzy Greya” to
kolejna książka,która powstała pod wpływem „Zmierzchu”
Stephenie Meyer i mam takie wrażenie, że jeszcze jednym zjawiskiem,
które wywoła jej twórczość, jest przebudzenie pisarek amatorek,
które wychodzą z założenia, że skoro recepcjonistka mogła i to
i mnie się uda. Pomysł E.L. James jest
ciekawy, ale zabrakło warsztatu pisarskiego i dbałości o detale.
Pewnie, powieść da się przeczytać, ale po takich hasłach
reklamowych spodziewałam się czegoś więcej, emocjonalnej głębi,
napięcia które pobudzi moją wyobraźnię, a nie włożył, wyjął
i dał klapsa, a wszystko w napięciu jak przy robieniu kotleta
schabowego.
Muszę jednak przyznać,
że coś w tej książce zrobiło na mnie wrażenie, to okładka,która
na pierwszy rzut oka staje się obietnicą raju i gwarancją
nasycenia wyrafinowanym erotyzmem. Krawat, tzw męski zwis ozdoby,
nic wielkiego a jednak kobieca wyobraźnia szaleje.
Sami zdecydujcie czy
chcecie poznać Pana Greya i wejść do jego świata, wspierać
Anastasię w jej wyborach, czy walnąć ja w głowę i poradzić by
uciekła gdzie pieprz rośnie, Ja mam tylko osobistą prośbę do
wydawnictwa, żeby w kolejnych wydaniach umieścić na okładce
informację o ograniczeniu wiekowym czytelników, tak by może
uchronić młode niedoświadczone umysły przed poznaniem Pana Greya
Cytat
„ Kręcę głową. Nie na jedzenie mam ochotę
-Duże mieszkanie-
mówię
-Duże
?
-Duże.
-Jest
duże- przyznaje, a w jego oczach błyszczy rozbawienie
Biorę
kolejny łyk wina
-Grasz?-
pytam,ruchem głowy wskazując fortepian
-Tak
-Dobrze
?
-Tak”
Ze strony wydawnictwa:
Kobiety
na jej punkcie szaleją.
Mężczyźni
wiele zawdzięczają.
Biblioteki
apelują, by wycofać z obiegu.
A
powieść sprzedaje się w tempie egzemplarza na minutę!!!
Trylogia
„Pięćdziesiąt odcieni” rozpętała na świecie prawdziwe
szaleństwo.
Sprzedaż
w Stanach Zjednoczonych sięgnęła 15 milionów już w pierwszych
trzech miesiącach sprzedaży. Dla porównania osiągnięcie takiego
sukcesu zajęło trylogii Stiega Larssona trzy lata!
Powieść
okupuje nieprzerwanie jednocześnie pierwszą, drugą i trzecią
pozycję na prestiżowej liście bestsellerów e-bookowych magazynu
„The New York Times”!
Prawa
do zagranicznych wydań sprzedano w kilka dni do kilkudziesięciu
krajów!
Prawa
filmowe nabył Universal Pictures na drodze aukcji za niebagatelną
kwotę pięciu milionów dolarów!Sprzedaż w Wielkiej Brytanii
sięgnęła 100 000 egzemplarzy zaledwie w 7 dni od
premiery!Pięćdziesiąt twarzy Greya to również najlepiej
sprzedający się e-book w historii Random House UK!
Młoda,
niewinna studentka literatury Anastasia Steele jedzie w zastępstwie
koleżanki przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z rekinem
biznesu, przystojnym i zamożnym Christianem Greyem. Mężczyzna od
pierwszych sekund spotkania fascynuje ją i onieśmiela. W powietrzu
wisi coś elektryzującego, czego dziewczyna nie potrafi nazwać, a
może tylko się jej wydaje? Z prawdziwą ulgą kończy rozmowę i
postanawia zapomnieć o intrygującym przystojniaku.
Plan
spala jednak na panewce, bo Christian Grey zjawia się nazajutrz w
sklepie, w którym Anastasia dorywczo pracuje. Przypadek? I do tego
proponuje kolejne spotkanie.
W
tym miejscu kończy się „disneyowskie” love story, choć
młodziutka, niedoświadczona dziewczyna nie wie jeszcze, że
Christian opętany jest potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli
i że pragnie jej na własnych, dość niezwykłych warunkach… Czy
dziewczyna podpisze tajemniczą umowę, której warunki napawają ją
strachem i fascynacją? Jaki sekret skrywa przeszłość Christiana i
jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?.
Tytuł:
50 twarzy Greya
Autor:
E.L. James
Wydawnictwo:
Sonia Draga
Liczba
stron: 608
Data
premiery 2012-09-05
a mi Grey sie spodobał. Przeczytalam poangielsku i dwie cześci po polsku. I muszę powiedzieć,że polskie tłumaczenie mi się nie podoba. Wydaje mi się , że tłumaczka ominęła mały, ale istotny fragment. I to mnie smuci.
OdpowiedzUsuńciekawy blog obserwuje i zapraszam http://peaceandloff.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMnie ta książka nie zachwyciła, ale czytam drugą część,bo jestem strasznie ciekawska i nie zaznam spokoju dopóki nie dowiem się pewnych historii z życią Greya, których nie wyjaśniono w pierwszym tomie ;)
OdpowiedzUsuń@ Helka, mnie też zainteresowała przeszłość Pana G , do kolejnych tomów zajrzę już może nie z takim zapałem jak do pierwszego, ale z ciekawości czy styl autorki uległ rozwojowi, choć po tempie pisania nie spodziewam się spektakularnych sukcesów. Szkoda, bo kiepskie wykonanie zepsuło całkiem ciekawy pomysł na fabułę i bohaterów
OdpowiedzUsuńTo prawda, głośno o niej strasznie. Książka trochę nie w moim typie, a obecnie mam co czytać, dlatego spasuję, bo to raczej pewne, żę będę się przy niej męczyć:)
OdpowiedzUsuńPo pierwszym tomie tej jakże okrzyczanej trylogii zdecydowanie nie zamierzam sięgać po kolejne tomy.
OdpowiedzUsuńJeżeli zaś będę miała ochotę na coś erotycznego to zdecydowanie bardziej w mój gust wpasowują się erotyki z tomików poezji ;)
Dobre książki sprzedają się same, a wokół tych gorszych trzeba robić szum, w myśl zasady reklama dźwignią handlu
OdpowiedzUsuńhmm interesująca książka
OdpowiedzUsuńCo prawda wydaje się interesująca, jednak na razie ją sobie odpuszczę, może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńChoć książka zbiera druzgoczące recenzje, chętnie ja poznam jak będę miała okazję. Nie wiem czy to jej popularność tak działa czy mam ochotę poznać gniot na własne oczy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny, miły komentarz i obserwację :))))) Ja również będę do Ciebie zaglądać. Miło tu U Ciebie :)
UsuńCzytałam Greya dość pobieżnie (a nawet fragmentami), żeby tylko nieco liznąć pisarstwa E L James i wyrobić sobie zdanie na temat książki. Mimo że powieść nie przypadła mi do gustu to nie przekreślam tego typu literatury . Niedawno przeczytałam "Zachcianki" - zbiór opowiadań erotycznych autorstwa polskich pisarzy. I muszę przyznać, że poradzili sobie świetnie z tak delikatną tematyką :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chyba nie mam ochoty poznać Greya :) ale nie mówię ostatecznie nie, bo pewnie jak ją kiedyś znajdę to przyniosę do domu :)
OdpowiedzUsuń@ Aleksandra też uważam, że najlepiej samemu sprawdzić, tym bardziej że mnóstwo jest skrajnie różnych opinii
OdpowiedzUsuń@mowa liter, choć Grey nie wywarł na mnie wrażenia jakie w zamyśle miała autorka, to też nie zamierzam rezygnować z dobrej literatury erotycznej i aż z ciekawości zajrzę do "Zachcianek"
@Marta, mam nadzieję, że znajdziesz ją w bibliotece
Hmm sama nie wiem. Jak minie wielkie bum na tę pozycję to może i sama sięgnę, żeby sprawdzić co i jak:)
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie jak autorka bloga, zaliczyłam już 3 podejścia do Graya i jakoś zawsze znajdę coś ciekawszego, żeby nie męczyć swego umysłu czyms takim. Dla mnie ta książka to zupełny koszmar i absolutnie nie rozumiem jej fenomenu...
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że powinna być skierowana do około 20+, bo lepiej, żeby "osiemnastki" takich sprośności nie czytały. Książka prosta jak drut, jak jedynkę da jeszcze się jakoś przeczytać, to druga, a najbardziej trzecia część to tragedia. Przewidywalnie, ziewająco, nudno jak flaki z olejem, ble. Jedynka do przeczytania raz, broń Boże drugi!
OdpowiedzUsuńChcesz wiedzieć na czym polega ten fenomen? No właśnie na tym, co i Ty zrobiłaś. Zaciekawił Cię nagły "boom" na Greya. Zaopatrzyłaś się i przeczytałaś, a potem zrecenzowałaś. Kolejny tabun kobiet to przeczyta i zrobi to samo, żeby sprawdzić, poznać, zrozumieć... I tak zrodził się bestseller niewarty czytania ani jednej strony. Widziałam wiele krytyk tak dosadnych i sarkastycznych, że płakałam ze śmiechu. Gratuluję, że byłaś w stanie napisać zwykłą recenzję, która nie zawierała czterech zdań i nie kończyła się słowami "czysty gniot". Bo większość opinii właśnie tak wyglądała.
OdpowiedzUsuńChociaż przy fragmencie z pralką i schabowym uśmiechnęłam się :)