wtorek, 13 listopada 2012

Kochanek z wyobraźnią, czy tyran z kasą ?

















 
„50 twarzy Greya” E.L. James to książka wokół której ostatnio było dużo szumu. Z okładki dowiadujemy się, ze kobiety na jej punkcie szaleją, mężczyźni wiele zawdzięczają, biblioteki apelują, by wycofać ją z obiegu, a powieść sprzedaje się w tempie egzemplarza na minutę. Po takiej reklamie trudno pozostać obojętnym, więc i ja napaliłam się na tę książkę niczym szczerbaty na suchary


Główną bohaterką powieści jest młodziutka studentka Anastasia Steel, na której drodze przypadkowo staje  bogaty biznesmen Christian Grey, mężczyzna niewątpliwie intrygujący i niebezpieczny zarazem, Jak łatwo się domyślić dziewczyna robi na Christianie wrażenie, co popycha go do złożenia jej pewnej niemoralnej propozycji, a ciekawość i fascynacja Anastazji nie pozwala jej pozostać obojętną. Niestety jak w każdej propozycji, także i w tej kryją się pewne „kruczki” ,które powodują, ze zaproponowany układ nie jest już taki idealny, a niektóre jego aspekty główna bohaterka może odczuć boleśnie na własnej skórze. Dziewczyna się waha, choć jednocześnie jakaś siła ciągnie ją do mrocznego świata Christiana.

Książka niewątpliwie jest powieścią erotyczną, w której znajdziemy śmiałe sceny i akcje rodem z filmów, które wyświetla się po godzinie 22.00. Jeżeli nie przepadacie, za tego rodzaju literaturą, to książka nie jest dla Was, gdyż w tej powieści wszystko zaczyna się i kończy w łóżku, a główni bohaterowie też lubią sobie w międzyczasie pofiglować

Książka napisana jest językiem, prostym jak dla mnie zbyt prostym, słownictwo autorki jest mocno ograniczone, a co do stylu, zdarzało się, że niektóre zdania musiałam czytać dwa razy, aby uchwycić zawarty w nich sens. Momentami miałam wrażenie, że w okolicach Seattle znają tylko biały piaskowiec jako materiał budowlany. Ona potrafi przygryzać wargę i rozpadać się na milion kawałków, a jedyny święty, o jakim słyszała  to Barnaba., a on zawsze uśmiecha się cierpko i zna jedno czule słowo „mała”. Dialogi ograniczone są to prostych zwrotów i choć narracja jest w pierwszej osobie, nie spodziewajcie się błyskotliwych przemyśleń głównej bohaterki. Opisy są mało plastyczne, a emocje i wrażenia jakie wywołały u mnie zobrazowane zbliżenia głównych bohaterów mogę porównać do wrażeń odniesionych podczas studiowania instrukcji obsługi pralki. Znam autorów, którzy tak potrafią przedstawić pocałunek, że czytelnik dostaje ślinotoku i odczuwa ciarki na plecach, a tu wyrafinowana akcja, światła, gadżety, muzyka i nic, żadnej reakcji. Zdarzają się jednak momenty, kiedy autorkę ponosiła fantazja, dla mnie najlepszym z nich jest lot szybowcem na wysokości 900 km, (str 537) Felix Baumgartner skoczył ze stratosfery z wysokości 39 km i wymagało to dużo zachodu i angażowania sztabu ludzi, ale Christian Grey jest lepszy z pomocą jednego człowieka zabiera dziewczynę do egzosfery

Książkę męczyłam kilka dni i nie maiłam najmniejszych problemów żeby się od niej oderwać. Zaczęłam się nawet zastanawiać na czym polega jej fenomen. Muszę przyznać, ze pomysł jest ciekawy, a niebezpieczny, zaskakujący i zamknięty w sobie mężczyzna, który ma nieprzewidywalne pomysły może się podobać, szczególnie znudzonym żonom, w których sypialni powiało rutyną. Dziwi mnie tylko jedno, że kobiety tak łatwo zgadzają się ulegać i poddawać woli Pana i zapominają o „wojnie” jaką stoczyły nasze prababki w walce o równouprawnienie. Rozumiem w sypialni, która jest autonomicznym terytorium każdej pary, ale żeby od razy marzyć o niewolnictwie i podporządkowaniu we wszystkich dziedzinach życia, o Chrystianie, który najchętniej kontrolowałby wszystko łącznie z potrzebami skorzystania z toalety.

„50 twarzy Greya” to kolejna książka,która powstała pod wpływem „Zmierzchu” Stephenie Meyer i mam takie wrażenie, że jeszcze jednym zjawiskiem, które wywoła jej twórczość, jest przebudzenie pisarek amatorek, które wychodzą z założenia, że skoro recepcjonistka mogła i to i mnie się uda. Pomysł E.L. James jest ciekawy, ale zabrakło warsztatu pisarskiego i dbałości o detale. Pewnie, powieść da się przeczytać, ale po takich hasłach reklamowych spodziewałam się czegoś więcej, emocjonalnej głębi, napięcia które pobudzi moją wyobraźnię, a nie włożył, wyjął i dał klapsa, a wszystko w napięciu jak przy robieniu kotleta schabowego.

Muszę jednak przyznać, że coś w tej książce zrobiło na mnie wrażenie, to okładka,która na pierwszy rzut oka staje się obietnicą raju i gwarancją nasycenia wyrafinowanym erotyzmem. Krawat, tzw męski zwis ozdoby, nic wielkiego a jednak kobieca wyobraźnia szaleje.

Sami zdecydujcie czy chcecie poznać Pana Greya i wejść do jego świata, wspierać Anastasię w jej wyborach, czy walnąć ja w głowę i poradzić by uciekła gdzie pieprz rośnie, Ja mam tylko osobistą prośbę do wydawnictwa, żeby w kolejnych wydaniach umieścić na okładce informację o ograniczeniu wiekowym czytelników, tak by może uchronić młode niedoświadczone umysły przed poznaniem Pana Greya

Cytat „ Kręcę głową. Nie na jedzenie mam ochotę
-Duże mieszkanie- mówię
-Duże ?
-Duże.
-Jest duże- przyznaje, a w jego oczach błyszczy rozbawienie
Biorę kolejny łyk wina
-Grasz?- pytam,ruchem głowy wskazując fortepian
-Tak
-Dobrze ?
-Tak”

Ze strony wydawnictwa:

Kobiety na jej punkcie szaleją.
Mężczyźni wiele zawdzięczają.
Biblioteki apelują, by wycofać z obiegu.
A powieść sprzedaje się w tempie egzemplarza na minutę!!!

Trylogia „Pięćdziesiąt odcieni” rozpętała na świecie prawdziwe szaleństwo.
Sprzedaż w Stanach Zjednoczonych sięgnęła 15 milionów już w pierwszych trzech miesiącach sprzedaży. Dla porównania osiągnięcie takiego sukcesu zajęło trylogii Stiega Larssona trzy lata!
Powieść okupuje nieprzerwanie jednocześnie pierwszą, drugą i trzecią pozycję na prestiżowej liście bestsellerów e-bookowych magazynu „The New York Times”!
Prawa do zagranicznych wydań sprzedano w kilka dni do kilkudziesięciu krajów!
Prawa filmowe nabył Universal Pictures na drodze aukcji za niebagatelną kwotę pięciu milionów dolarów!Sprzedaż w Wielkiej Brytanii sięgnęła 100 000 egzemplarzy zaledwie w 7 dni od premiery!Pięćdziesiąt twarzy Greya to również najlepiej sprzedający się e-book w historii Random House UK!

Młoda, niewinna studentka literatury Anastasia Steele jedzie w zastępstwie koleżanki przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z rekinem biznesu, przystojnym i zamożnym Christianem Greyem. Mężczyzna od pierwszych sekund spotkania fascynuje ją i onieśmiela. W powietrzu wisi coś elektryzującego, czego dziewczyna nie potrafi nazwać, a może tylko się jej wydaje? Z prawdziwą ulgą kończy rozmowę i postanawia zapomnieć o intrygującym przystojniaku.

Plan spala jednak na panewce, bo Christian Grey zjawia się nazajutrz w sklepie, w którym Anastasia dorywczo pracuje. Przypadek? I do tego proponuje kolejne spotkanie.
W tym miejscu kończy się „disneyowskie” love story, choć młodziutka, niedoświadczona dziewczyna nie wie jeszcze, że Christian opętany jest potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych, dość niezwykłych warunkach… Czy dziewczyna podpisze tajemniczą umowę, której warunki napawają ją strachem i fascynacją? Jaki sekret skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?.

Tytuł: 50 twarzy Greya
Autor: E.L. James
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 608
Data premiery 2012-09-05

18 komentarzy:

  1. a mi Grey sie spodobał. Przeczytalam poangielsku i dwie cześci po polsku. I muszę powiedzieć,że polskie tłumaczenie mi się nie podoba. Wydaje mi się , że tłumaczka ominęła mały, ale istotny fragment. I to mnie smuci.

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy blog obserwuje i zapraszam http://peaceandloff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie ta książka nie zachwyciła, ale czytam drugą część,bo jestem strasznie ciekawska i nie zaznam spokoju dopóki nie dowiem się pewnych historii z życią Greya, których nie wyjaśniono w pierwszym tomie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Helka, mnie też zainteresowała przeszłość Pana G , do kolejnych tomów zajrzę już może nie z takim zapałem jak do pierwszego, ale z ciekawości czy styl autorki uległ rozwojowi, choć po tempie pisania nie spodziewam się spektakularnych sukcesów. Szkoda, bo kiepskie wykonanie zepsuło całkiem ciekawy pomysł na fabułę i bohaterów

    OdpowiedzUsuń
  5. To prawda, głośno o niej strasznie. Książka trochę nie w moim typie, a obecnie mam co czytać, dlatego spasuję, bo to raczej pewne, żę będę się przy niej męczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwszym tomie tej jakże okrzyczanej trylogii zdecydowanie nie zamierzam sięgać po kolejne tomy.
    Jeżeli zaś będę miała ochotę na coś erotycznego to zdecydowanie bardziej w mój gust wpasowują się erotyki z tomików poezji ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobre książki sprzedają się same, a wokół tych gorszych trzeba robić szum, w myśl zasady reklama dźwignią handlu

    OdpowiedzUsuń
  8. Co prawda wydaje się interesująca, jednak na razie ją sobie odpuszczę, może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Choć książka zbiera druzgoczące recenzje, chętnie ja poznam jak będę miała okazję. Nie wiem czy to jej popularność tak działa czy mam ochotę poznać gniot na własne oczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny, miły komentarz i obserwację :))))) Ja również będę do Ciebie zaglądać. Miło tu U Ciebie :)

      Usuń
  10. Czytałam Greya dość pobieżnie (a nawet fragmentami), żeby tylko nieco liznąć pisarstwa E L James i wyrobić sobie zdanie na temat książki. Mimo że powieść nie przypadła mi do gustu to nie przekreślam tego typu literatury . Niedawno przeczytałam "Zachcianki" - zbiór opowiadań erotycznych autorstwa polskich pisarzy. I muszę przyznać, że poradzili sobie świetnie z tak delikatną tematyką :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba nie mam ochoty poznać Greya :) ale nie mówię ostatecznie nie, bo pewnie jak ją kiedyś znajdę to przyniosę do domu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Aleksandra też uważam, że najlepiej samemu sprawdzić, tym bardziej że mnóstwo jest skrajnie różnych opinii

    @mowa liter, choć Grey nie wywarł na mnie wrażenia jakie w zamyśle miała autorka, to też nie zamierzam rezygnować z dobrej literatury erotycznej i aż z ciekawości zajrzę do "Zachcianek"

    @Marta, mam nadzieję, że znajdziesz ją w bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  13. Hmm sama nie wiem. Jak minie wielkie bum na tę pozycję to może i sama sięgnę, żeby sprawdzić co i jak:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam podobne zdanie jak autorka bloga, zaliczyłam już 3 podejścia do Graya i jakoś zawsze znajdę coś ciekawszego, żeby nie męczyć swego umysłu czyms takim. Dla mnie ta książka to zupełny koszmar i absolutnie nie rozumiem jej fenomenu...

    OdpowiedzUsuń
  15. Też uważam, że powinna być skierowana do około 20+, bo lepiej, żeby "osiemnastki" takich sprośności nie czytały. Książka prosta jak drut, jak jedynkę da jeszcze się jakoś przeczytać, to druga, a najbardziej trzecia część to tragedia. Przewidywalnie, ziewająco, nudno jak flaki z olejem, ble. Jedynka do przeczytania raz, broń Boże drugi!

    OdpowiedzUsuń
  16. Chcesz wiedzieć na czym polega ten fenomen? No właśnie na tym, co i Ty zrobiłaś. Zaciekawił Cię nagły "boom" na Greya. Zaopatrzyłaś się i przeczytałaś, a potem zrecenzowałaś. Kolejny tabun kobiet to przeczyta i zrobi to samo, żeby sprawdzić, poznać, zrozumieć... I tak zrodził się bestseller niewarty czytania ani jednej strony. Widziałam wiele krytyk tak dosadnych i sarkastycznych, że płakałam ze śmiechu. Gratuluję, że byłaś w stanie napisać zwykłą recenzję, która nie zawierała czterech zdań i nie kończyła się słowami "czysty gniot". Bo większość opinii właśnie tak wyglądała.
    Chociaż przy fragmencie z pralką i schabowym uśmiechnęłam się :)

    OdpowiedzUsuń