Collin nie miał szczęśliwego
dzieciństwa. Wychowywał się i kształcił w szkołach wojskowych,
w których był bezlitośnie gnębiony, a i rodzice nie poświęcali
mu uwagi. Stało się to przyczyną jego problemów z panowaniem nad
sobą i zatargów z policją.
Maria dorastała w przyjaznym
otoczeniu, zawsze czuła wsparcie rodziny i jej doping w trakcie
studiów prawniczych oraz na początkach swojej kariery zawodowej.
A jednak, na przekór swoim
doświadczeniom, zostają parą. Wkrótce Maria zaczyna dostawać
dziwne i przerażające wiadomości od anonimowego prześladowcy.
Wydaje jej się, że wie, kto chce zagrozić trwałości ich związku,
ale czy ma rację?
„Spójrz na mnie” przypomina nieco
wcześniejsze powieści Nicholasa Sparksa, takie jak „Anioł
stróż” czy „Bezpieczna przystań”, w których prosta historia
o miłości zmierzała w stronę historii z dreszczykiem. Jednak w
przeciwieństwie do poprzednich książek, jest o wiele mniej
przewidywalna, ma wiele zupełnie niespodziewanych zwrotów akcji.
SPARKS UMIEJĘTNIE MYLI TROPY, A
ZAKOŃCZENIE PRZEWRACA PODEJRZENIA CZYTELNIKA DO GÓRY NOGAMI
PREMIERA 28/09/2016
Nicholas Sparks w rozmowie z Tess
Gerritsen na temat swojej najnowszej powieści „Spójrz na
mnie”.
Tess Gerritsen: Spójrz na mnie to
powieść nieco różniąca się od twoich poprzednich książek,
ponieważ zawiera elementy charakterystyczne dla literatury
sensacyjnej. Co sprawiło, że zapragnąłeś napisać thriller? Sam
czytasz sporo tego typu książek?
Nicholas Sparks: To prawda,
rzeczywiście czytam sporo thrillerów, a już w szczególności
autorstwa Tess Gerritsen! Thriller to mój ulubiony gatunek, ale
stworzenie powieści, która zadowoli wyrafinowanych miłośników
thrillerów wydaje mi się sporym wyzwaniem. Anioł stróż był
pierwszą książką, w której odważyłem się poeksperymentować z
elementami typowymi dla literatury sensacyjnej. Poruszyłem w niej
temat niebezpieczeństw związanych z miłosną obsesją na czyimś
punkcie. W Bezpiecznej przystani posunąłem się nawet krok dalej. W
Spójrz na mnie chciałem stworzyć zagrożenie, które pojawi się z
zewnątrz jako jakaś nieznana siła – taka sytuacja jest jeszcze
bardziej niepokojąca, ponieważ źródłem zagrożenia może być
dosłownie wszystko. Ale muszę przyznać, że trochę się
namęczyłem, próbując wpleść elementy suspensu w opowieść o
miłości. To sprawia, że jeszcze bardziej podziwiam i ciebie, i
wszystkich pisarzy, którym się to udaje!
T. G.: Jednym z tematów twojej
najnowszej powieści jest cena, jaką musimy zapłacić za próbę
ucieczki przed przeszłością. W jaki sposób przeszłość wpływa
na decyzje bohaterów Spójrz na mnie?
N. S.: Przeszłość odgrywa bardzo
ważną rolę w procesie podejmowania decyzji w przypadku wielu
postaci tej powieści. Colin i Maria nieustannie są nękani przez
wspomnienia z przeszłości, ale każde z nich radzi sobie z tym
inaczej. Colin wykorzystuje swoją przeszłość jako swego rodzaju
przypomnienie, które każdego dnia wskazuje mu, co powinien robić,
by stać się lepszym człowiekiem. Maria natomiast zamyka się w
swojej bezpiecznej skorupie, robiąc wszystko, by pozbyć się
wspomnień o tym, co było kiedyś. Pozostali bohaterowie napędzają
się przeszłością, by ranić innych ludzi.
T. G.: Twoje książki zalicza się
często do kategorii romansów, a więc gatunku, w którym prym wiodą
kobiety. Spójrz na mnie napisane jest z perspektywy Marii. Jak ci
się pisze z punktu widzenia kobiety?
N.S.: Tak się składa, że byłem
wychowywany przez wiele silnych, interesujących i skomplikowanych
pod względem psychiki kobiet. Moja matka – mimo że zmarła, gdy
byłem dwudziestokilkuletnim chłopakiem – miała na mnie ogromny
wpływ. Była zapaloną czytelniczką i tę miłość do książek
zaszczepiła też mnie. Moja siostra, Dana, zmarła jako młoda
kobieta, ale byliśmy ze sobą w bardzo zażyłych stosunkach
(obchodziliśmy nawet razem urodziny). Jej słodycz i optymizm wciąż
mnie inspirują. Jest jeszcze Cathy, kobieta, z którą przez
dwadzieścia pięć lat pozostawałem w związku małżeńskim i
która na zawsze zostanie moją przyjaciółką. Prócz niej mógłbym
wskazać moje długoletnie współpracownice: redaktorkę i agentkę,
a także tuziny innych kobiet: koleżanek po piórze i przyjaciółek,
które przez lata były moimi doradczyniami i mentorkami. Ich życie
uczuciowe, ich punkt widzenia odbiły się na moim charakterze, a
przez to również na pisarstwie. Tess, przecież ty także tworzysz
w gatunku zdominowanym przez płeć przeciwną. Jakie trudności ci
to nastręcza?
T. G.: Historie przedstawiane w
thrillerach nie opowiadają wyłącznie o mężczyznach: ścigających
i ściganych. Szpiegami i policjantami równie dobrze mogą być
kobiety, które muszą się mierzyć z różnego rodzaju trudnościami
– i to w dodatku często paradując na wysokich obcasach! O
niebezpieczeństwach piszę z kobiecego punktu widzenia, podkreślając
jak bezbronne czujemy się w społeczeństwie i jak często w
sytuacji zagrożenia musimy korzystać z naszej inteligencji i
zdrowego rozsądku, ponieważ – w przeciwieństwie do mężczyzn –
nie dysponujemy siłą fizyczną, która może nas obronić. Tworząc
powieści, wykorzystuję również zdobytą podczas studiów i
praktyki lekarskiej wiedzę z zakresu medycyny. Fakty naukowe są
neutralne, ponieważ nie mają płci. Ty z kolei, pisząc, zawsze
okazujesz swoim bohaterom zrozumienie. Czy tym razem było trudniej,
gdy musiałeś przenieść tę swoją przenikliwość w mroczniejsze
i bardziej niebezpieczne sfery ludzkiej psychiki?
N.S.: Dziękuję ci za odpowiedź na
moje pytanie. Szczerze mówiąc, opisywanie tych mrocznych i złych
uczuć nie było najtrudniejszym zadaniem. W swojej twórczości
staram się pokazywać cały wachlarz ludzkich uczuć, nawet w
powieściach stricte romansowych, a więc strach, ból czy dramat nie
są dla mnie czymś obcym. Najtrudniej było mi uzyskać
charakterystyczne dla thrillera napięcie i wartką akcję, skoro
osnową fabuły wciąż była opowieść miłosna. Ukazanie zmian
zachodzących w związku dwojga ludzi nie wymaga tak zawrotnego
tempa, jakiego zwykliśmy oczekiwać od thrillera. To wymagało
przemyślenia.
T.G.: Jedną z najpiękniejszych
rzeczy w tej powieści jest portret meksykańsko-amerykańskiej
rodziny Sanchezów. Co stanowiło inspirację dla tych wspaniałych
bohaterów? Czy ich kreacje są wzorowane na kimś, kogo znasz?
N. S.: Nie bezpośrednio, chociaż ich
dynamika i bliskość jest czymś, co widziałem u wielu znanych mi
rodzin. Opiekuńczość rodziców oraz ich przywiązanie do dzieci i
dalszej rodziny jest dość powszechne, ale w przypadku Sanchezów to
ciężka praca i osiągnięcia imigrantów są tym, co naprawdę
spaja tę rodzinę. Polubiłem tych bohaterów jako żywą ilustrację
amerykańskiego sukcesu, odzwierciedlając różnorodność i
przedsiębiorczość naszego społeczeństwa.
Czekam z niecierpliwością na tę książkę. Super, że mogłam przeczytać u Ciebie wywiad z autorem.
OdpowiedzUsuńCzekam na tę książkę. Już wszystkie powieści tego autora za mną, więc coś nowego mile widziane :)
OdpowiedzUsuńNa pewno sobie kupię. Rewelacyjny wywiad.
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad i książka zapowiada się interesująco.
OdpowiedzUsuń