poniedziałek, 12 września 2016

OSIEMNASTA POWIEŚĆ KRÓLA ROMANTYCZNYCH OPOWIEŚCI!

Collin nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Wychowywał się i kształcił w szkołach wojskowych, w których był bezlitośnie gnębiony, a i rodzice nie poświęcali mu uwagi. Stało się to przyczyną jego problemów z panowaniem nad sobą i zatargów z policją.

Maria dorastała w przyjaznym otoczeniu, zawsze czuła wsparcie rodziny i jej doping w trakcie studiów prawniczych oraz na początkach swojej kariery zawodowej. 

A jednak, na przekór swoim doświadczeniom, zostają parą. Wkrótce Maria zaczyna dostawać dziwne i przerażające wiadomości od anonimowego prześladowcy. Wydaje jej się, że wie, kto chce zagrozić trwałości ich związku, ale czy ma rację?

„Spójrz na mnie” przypomina nieco wcześniejsze powieści Nicholasa Sparksa, takie jak „Anioł stróż” czy „Bezpieczna przystań”, w których prosta historia o miłości zmierzała w stronę historii z dreszczykiem. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich książek, jest o wiele mniej przewidywalna, ma wiele zupełnie niespodziewanych zwrotów akcji.

SPARKS UMIEJĘTNIE MYLI TROPY, A ZAKOŃCZENIE PRZEWRACA PODEJRZENIA CZYTELNIKA DO GÓRY NOGAMI

PREMIERA 28/09/2016 

 
Nicholas Sparks w rozmowie z Tess Gerritsen  na temat swojej najnowszej powieści „Spójrz na mnie”.

Tess Gerritsen: Spójrz na mnie to powieść nieco różniąca się od twoich poprzednich książek, ponieważ zawiera elementy charakterystyczne dla literatury sensacyjnej. Co sprawiło, że zapragnąłeś napisać thriller? Sam czytasz sporo tego typu książek?
Nicholas Sparks: To prawda, rzeczywiście czytam sporo thrillerów, a już w szczególności autorstwa Tess Gerritsen! Thriller to mój ulubiony gatunek, ale stworzenie powieści, która zadowoli wyrafinowanych miłośników thrillerów wydaje mi się sporym wyzwaniem. Anioł stróż był pierwszą książką, w której odważyłem się poeksperymentować z elementami typowymi dla literatury sensacyjnej. Poruszyłem w niej temat niebezpieczeństw związanych z miłosną obsesją na czyimś punkcie. W Bezpiecznej przystani posunąłem się nawet krok dalej. W Spójrz na mnie chciałem stworzyć zagrożenie, które pojawi się z zewnątrz jako jakaś nieznana siła – taka sytuacja jest jeszcze bardziej niepokojąca, ponieważ źródłem zagrożenia może być dosłownie wszystko. Ale muszę przyznać, że trochę się namęczyłem, próbując wpleść elementy suspensu w opowieść o miłości. To sprawia, że jeszcze bardziej podziwiam i ciebie, i wszystkich pisarzy, którym się to udaje!
 
T. G.: Jednym z tematów twojej najnowszej powieści jest cena, jaką musimy zapłacić za próbę ucieczki przed przeszłością. W jaki sposób przeszłość wpływa na decyzje bohaterów Spójrz na mnie?
N. S.: Przeszłość odgrywa bardzo ważną rolę w procesie podejmowania decyzji w przypadku wielu postaci tej powieści. Colin i Maria nieustannie są nękani przez wspomnienia z przeszłości, ale każde z nich radzi sobie z tym inaczej. Colin wykorzystuje swoją przeszłość jako swego rodzaju przypomnienie, które każdego dnia wskazuje mu, co powinien robić, by stać się lepszym człowiekiem. Maria natomiast zamyka się w swojej bezpiecznej skorupie, robiąc wszystko, by pozbyć się wspomnień o tym, co było kiedyś. Pozostali bohaterowie napędzają się przeszłością, by ranić innych ludzi. 

T. G.: Twoje książki zalicza się często do kategorii romansów, a więc gatunku, w którym prym wiodą kobiety. Spójrz na mnie napisane jest z perspektywy Marii. Jak ci się pisze z punktu widzenia kobiety?
N.S.: Tak się składa, że byłem wychowywany przez wiele silnych, interesujących i skomplikowanych pod względem psychiki kobiet. Moja matka – mimo że zmarła, gdy byłem dwudziestokilkuletnim chłopakiem – miała na mnie ogromny wpływ. Była zapaloną czytelniczką i tę miłość do książek zaszczepiła też mnie. Moja siostra, Dana, zmarła jako młoda kobieta, ale byliśmy ze sobą w bardzo zażyłych stosunkach (obchodziliśmy nawet razem urodziny). Jej słodycz i optymizm wciąż mnie inspirują. Jest jeszcze Cathy, kobieta, z którą przez dwadzieścia pięć lat pozostawałem w związku małżeńskim i która na zawsze zostanie moją przyjaciółką. Prócz niej mógłbym wskazać moje długoletnie współpracownice: redaktorkę i agentkę, a także tuziny innych kobiet: koleżanek po piórze i przyjaciółek, które przez lata były moimi doradczyniami i mentorkami. Ich życie uczuciowe, ich punkt widzenia odbiły się na moim charakterze, a przez to również na pisarstwie. Tess, przecież ty także tworzysz w gatunku zdominowanym przez płeć przeciwną. Jakie trudności ci to nastręcza?

T. G.: Historie przedstawiane w thrillerach nie opowiadają wyłącznie o mężczyznach: ścigających i ściganych. Szpiegami i policjantami równie dobrze mogą być kobiety, które muszą się mierzyć z różnego rodzaju trudnościami – i to w dodatku często paradując na wysokich obcasach! O niebezpieczeństwach piszę z kobiecego punktu widzenia, podkreślając jak bezbronne czujemy się w społeczeństwie i jak często w sytuacji zagrożenia musimy korzystać z naszej inteligencji i zdrowego rozsądku, ponieważ – w przeciwieństwie do mężczyzn – nie dysponujemy siłą fizyczną, która może nas obronić. Tworząc powieści, wykorzystuję również zdobytą podczas studiów i praktyki lekarskiej wiedzę z zakresu medycyny. Fakty naukowe są neutralne, ponieważ nie mają płci. Ty z kolei, pisząc, zawsze okazujesz swoim bohaterom zrozumienie. Czy tym razem było trudniej, gdy musiałeś przenieść tę swoją przenikliwość w mroczniejsze i bardziej niebezpieczne sfery ludzkiej psychiki?
N.S.: Dziękuję ci za odpowiedź na moje pytanie. Szczerze mówiąc, opisywanie tych mrocznych i złych uczuć nie było najtrudniejszym zadaniem. W swojej twórczości staram się pokazywać cały wachlarz ludzkich uczuć, nawet w powieściach stricte romansowych, a więc strach, ból czy dramat nie są dla mnie czymś obcym. Najtrudniej było mi uzyskać charakterystyczne dla thrillera napięcie i wartką akcję, skoro osnową fabuły wciąż była opowieść miłosna. Ukazanie zmian zachodzących w związku dwojga ludzi nie wymaga tak zawrotnego tempa, jakiego zwykliśmy oczekiwać od thrillera. To wymagało przemyślenia. 

T.G.: Jedną z najpiękniejszych rzeczy w tej powieści jest portret meksykańsko-amerykańskiej rodziny Sanchezów. Co stanowiło inspirację dla tych wspaniałych bohaterów? Czy ich kreacje są wzorowane na kimś, kogo znasz?
N. S.: Nie bezpośrednio, chociaż ich dynamika i bliskość jest czymś, co widziałem u wielu znanych mi rodzin. Opiekuńczość rodziców oraz ich przywiązanie do dzieci i dalszej rodziny jest dość powszechne, ale w przypadku Sanchezów to ciężka praca i osiągnięcia imigrantów są tym, co naprawdę spaja tę rodzinę. Polubiłem tych bohaterów jako żywą ilustrację amerykańskiego sukcesu, odzwierciedlając różnorodność i przedsiębiorczość naszego społeczeństwa.

4 komentarze:

  1. Czekam z niecierpliwością na tę książkę. Super, że mogłam przeczytać u Ciebie wywiad z autorem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na tę książkę. Już wszystkie powieści tego autora za mną, więc coś nowego mile widziane :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno sobie kupię. Rewelacyjny wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy wywiad i książka zapowiada się interesująco.

    OdpowiedzUsuń