Temat uczuć i
namiętności pojawia się w literaturze już od starożytności i na
przestrzeni dziejów zawsze cieszył się dużym zainteresowaniem
pisarzy. I trudno się temu dziwić, skoro miłość to jeden z
najpiękniejszych darów, jaki możemy ofiarować drugiemu
człowiekowi. O miłości niewątpliwie zostało powiedziane już
wiele, dlatego w dzisiejszych czasach dotykanie sfery uczuć wcale
nie jest zadaniem łatwym i wymaga od autorów nie tylko pomysłowości
i kreatywności, ale również odwagi. I choć wielu podejmuje
zagadnienie, tylko nielicznym udaje się stworzyć historię
niesztampową, odbiegającą od schematów i oszałamiającą
czytelnika. Ale czy warto przemierzać morze romansów by odnaleźć
urzekającą i niepowtarzaną perłę?
„Bez słów” to
powieść Mii Sheridan – amerykańskiej autorki bestsellerów „New
York Timesa”, „USA Today” i „The Wall Street Journal”
pasjonującej się w tworzeniu miłosnych historii o ludziach, którzy
są sobie przeznaczeni. Głównymi bohaterami powieści są Archer
Hale i Bree Prescott, których drogi krzyżują się w małym
miasteczku. On mieszka tu od zawsze, ona zaś poszukuje
bezpiecznego azylu pozwalającego odzyskać spokój i poukładać
życie na nowo. Każde z nich dźwiga pokaźny bagaż doświadczeń,
ale czy dziewczyna z przeszłością i chłopak bez przyszłości
rzeczywiście mają szansę na wspólne szczęście?
Archer jest miejscowym
outsiderem wiodącym żywot w samotni blisko lasu. Tragedia, która
dotknęła jego rodzinę wstrząsnęła mieszkańcami Pelion, jednak
z biegiem lat współczucie zaczęło się zacierać, a chłopak stał
się zepchniętą na margines miejscową osobliwością, na którą
nikt nie zwraca większej uwagi. Bree, która nie zna przeszłości
młodzieńca trudno jest zrozumieć jego zachowanie, a początkowa
ciekawość szybko zmienia się w fascynację. Ale czy dziewczyna
znajdzie sposób by przedrzeć się przez warstwy nieufności,
niedostępności i dzikości, którymi chłopak zasłania się przed
innymi?
Mia Sheridan boleśnie
doświadcza wykreowane postacie, krzywdzi je by następnie dać
szansę na szczęście. Zarówno Archer, jak i Bree mają za sobą
bardzo bolesną przeszłość, traumatyczne przeżycia, które
odmieniły ich życie na zawsze. I choć oboje w pewnym momencie
decydują się na ucieczkę, to z czasem uświadamiają sobie, że by
podążać wspólną drogą muszą stawić czoło nękającym ich
demonom. Zadanie niełatwe, a jest jeszcze trudniej, kiedy w
najbliższym otoczeniu znajdują się osoby mające powody by
aktualny porządek rzeczy pozostał bez zmian. Ale czy podejmując
walkę na wielu frontach można mieć nadzieję na pełne zwycięstwo?
Czy też trzeba liczyć się z pewnymi stratami i wybrać kompromis?
Historia Bree i Archera
zaczyna się sztampowo – dwoje młodych ludzi wpada na siebie by
wypełnić swoje przeznaczenie. Miłość przychodzi nieproszona w
najmniej odpowiednim momencie i jeszcze bardziej komplikuje i tak już
zagmatwane życie bohaterów, jednocześnie dając szansę na coś
wspaniałego i niezwykłego. Tak, to już kiedyś było i nie będę
ukrywać, że pisarka osadziła powieść na schematycznym
szkielecie, ale z drugiej strony trudno jest tworzyć romans nie
powołując do życia dwóch osób, nie krzyżując ich dróg i
nie wprawiając serc w rezonans. A jednak Mii Sheridan udało się
stworzyć opowieść poruszającą, niepowtarzalną i zaskakującą.
Jestem pod wrażeniem nie tylko pomysłu, ale również
przemyślanej konstrukcji wątków, pozwalającej nie tylko na
nasycenie fabuły tajemnicami i intrygami, ale również
zależnościami sprawiającymi, że epizod Bree i Archera jest tylko
jednym z elementów historii mającej swój początek wiele lat
wcześniej.
Mia Sheridan niewątpliwe
zna przepis na poruszającą i zapadającą w pamięć książkę.
Wie, że oprócz kreacji bohaterów i głównego trzonu wydarzeń
trzeba zadbać o wątki poboczne i tło przedstawionych wydarzeń. W
wiarygodny sposób prezentuje mieszkańców, mechanizmy oraz
zależności dominujące w małej lokalnej społeczności. Wie
również, że przepisem na miłość nie jest lukier i słodycz, a
drobne, delikatne gesty uświadamiające, że nie piękne słowa, a
czyny, nawet te najdrobniejsze są największym dowodem uczuć. Muszę
również wspomnieć o emocjach i budowaniu napięcia – autorka nie
potrzebuje wielu słów by wywołać w czytelniku różnorodne, często
skrajne odczucia i narazić jego serce na tachykardię a oczy na
potok łez. Nie zapomina również o silnej zależności między
miłością a seksem i tym samym dotyka sfery erotycznej, ale robi to
w niewulgarny i smaczny sposób.
W moim odczuciu „Bez
słów” to jedna z niewielu pereł, jakie można zaleźć na morzu
romansów. Historia poruszająca i porywająca, a przy tym
nieprzesłodzona i pobudzająca do refleksji. Jeśli lubicie
niebanalne podróże literackie i macie apetyt na miłość w bardzo
ciekawym wydaniu powinniście wybrać się do Pelion na spotkanie z
Bree i Archerem. Gorąco polecam.
Cytat: "Przyniosłeś ciszę, najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałam, bo cisza była tam, gdzie byłeś ty."
Ze strony wydawnictwa:
Czasem słowa nie są
potrzebne, by wyrazić, co kryje się w sercu.
Czy są takie rany,
których miłość nie zdoła uleczyć?
Archer, obarczony
niewypowiedzianym cierpieniem, mieszka w swojej samotni blisko lasu.
Jest przekonany, że tylko tyle mu zostało.
Do sennego, pobliskiego
miasteczka przybywa Bree. Dziewczyna liczy na to, że w końcu
odnajdzie rozpaczliwie poszukiwany spokój. Gdy spotyka Archera, jej
początkowa nieufność zamienia się w rosnącą fascynację
outsiderem. Próbując przedrzeć się przez warstwy niedostępności
i dzikości, jakimi Archer przez lata zasłaniał się przed innymi,
Bree powoli rozbiera go z kolejnych tajemnic.
Czy budzące się w ciszy
uczucie uwolni ich od bolesnej przeszłości?
Tytuł: Bez słów
Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2016-03-30
Liczba stron: 384
Link do książki:
http://otwarte.eu/book/bez-slow
Za książkę dziękuję
Wydawnictwu: Otwarte
Zgadzam się z Tobą w zupełności. „Bez słów” to jedna z niewielu pereł, jak można zaleźć na morzu romansów. Całkowicie skradła moje serce.
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę. Czuję, że mnie wciągnie.
OdpowiedzUsuńPiękna i poruszająca książka - bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńBardzo głośno jest o tej książce, może kiedyś też sięgnę.
OdpowiedzUsuńKolejny raz jestem jakaś inna. Ja "Bez słów" przeczytałam. Miła lektura, nie powiem, że nie, ale żeby zawładnąć moim sercem? Nieee... Jak dla mnie książka na raz ;)
OdpowiedzUsuńOj tam od razu inna, przecież nie wszystkie publikacje muszą wpisywać się w nasze gusta i robić na nas wrażenie. W moim przypadku autorka trafiła w samo sedno, dlatego ja do książki najpewniej "powrócę"
UsuńMocno zachęciłaś mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńOd kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam mam na nią wielką ochotę jak tylko ją dorwę to od razu się za nią zabieram :)
OdpowiedzUsuńBlog o książkach
Ciekawa recenzja, książka nawet mnie intryguje
OdpowiedzUsuńMam na regale i czeka w kolejce, aż ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńPo twojej recenzji mam chęć przesunąć wszystkie zaplanowane książki i dobrać się do "Bez słów" :D
Pozdrawiam serdecznie
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
Koniecznie muszę zdobyć egzemplarz dla siebie :)
OdpowiedzUsuńTo już kolejna bardzo pozytywna recenzja tej książki, a ja jakoś nie mogę się do niej przekonać ;)
OdpowiedzUsuń