Każdy z nas czasem
potrzebuje odprężenia, odpoczynku po ciężkim dniu. Lekkiego i
przyjemnego oderwania od rzeczywistości, który dostarczy miłych
wrażeń. W takich chwilach z przyjemnością sięgam po romanse,
które nie wymagają nadmiernego skupienia, nie prowokują do
myślenia, ale za to idealnie pozwalają zrelaksować się.
„Prawdziwa miłość”
to pierwszy tom cyklu "Trylogia panien młodych z Nantucket"
autorstwa Jude Deveraux – amerykańskiej pisarki, dobrze znanej
czytelnikom z romansów historycznych. Główną bohaterką powieści
jest świeżo upieczona absolwentka architektury – Alix Madsen,
która dostaje nieoczekiwaną propozycję spędzenia roku na
urokliwej wyspie Nantucket. I choć początkowo nie jest przekonana
do wyjazdu, to bieg wydarzeń sprawia, że zaproszenie Adelaide
Kingsley wydaje się idealnym antidotum na złamane serce. Dziewczyna
podejmuje wyzwanie, ale kiedy na miejscu spotyka swojego idola –
sławnego architekta Jareda Montgomery'ego nie wie, że to dopiero
początek niespodzianek jakie szykuje jej los.
Alix postanawia
wykorzystać rok z z dala od domu na przygotowanie się do egzaminu
końcowego i nabrania dystansu do własnego życia, ale czy bliska
obecność architektonicznego guru nie pokrzyżuje jej planów?
Oczywiście odpowiedź nasuwa się sama, ale możecie mi wierzyć, że
atrakcyjny Jared i jego dziwne zachowanie to najmniejszy z problemów
studentki. Z upływem dni dziewczyna utwierdza się w przekonaniu, iż
zapis w testamencie bliskiej przyjaciółki matki nie był wcale
przypadkowy. Ale dlaczego Adelaide zależało by pojawiła się w tym
miejscu? I jakie duchy przeszłości kryje stary dom?
Jude Deveraux usnuła
fascynującą i romantyczną opowieść o miłości, która
przychodzi nieproszona i odmienia życie dwojga ludzi. W ciekawy
sposób splotła losy bohaterów i uwikłała ich w sieć zależności,
tajemnic i rodzinnych sekretów. Połączyła przeszłość z
teraźniejszością i zabrała czytelnika w podroż balansującą na
granicy rzeczywistości i świata metafizycznego. I choć zaczyna się
niewinnie, to z każdą kolejną stroną robi się coraz bardziej
tajemniczo i intrygująco.
Autorka posługuje się
lekkim i przyjemnym w odbiorze stylem, nie naszpikowała fabuły
zbędnymi detalami. W sprytny sposób rozbudza ciekawość czytelnika
podając mu strzępy informacji, karmiąc niedopowiedzeniami i
pozostawiając go z pytaniami bez odpowiedzi. I choć z biegiem stron
wszystko zostaje wyjaśnione, to ta niewiedza sprawia, że od lektury
trudno się oderwać.
„Prawdziwa miłość”
to lekki, ale bardzo porywający romans, który pozwala doświadczyć
różnorodnych wrażeń i emocji. Autorka oparła fabułę na
ciekawym pomyśle i nie skupiła się wyłącznie na rozwoju relacji
między bohaterami. Trochę zabrakło mi chemii między postaciami i
nie czułam uczuć wirujących w powietrzu. Ale tę stratę pisarka
wynagrodziła mi niesztampową intrygą i zagadkami z przeszłości,
które dodawały powieści pikanterii.
Książkę polecam każdej
dziewczynie, która ma ochotę na dużą dawkę romantyzmu w ciekawym
wydaniu i szuka w romansach czegoś więcej niż miłości i
namiętności. Wielbicielkom tajemnic i rodzinnych sekretów, których
ujawnienie może zmienic wszystko.
Za książkę dziękuję portalowi Interia360.pl
Oho, recenzujesz dla Interii. A książka zachęciła mnie tym starym domem i tajemnicą, jaką w sobie kryje, choć w sumie spodziewam się przewidywalnej fabuły. W każdym razie - okładka ciekawa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Już chcę!!! :3
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie!
Nie znam twórczości pani Deveraux, ale już któryś raz słyszę to nazwisko. Może kiedyś się skuszę, bo na razie do "Prawdziwej miłości" mnie nie ciągnie :).
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i bardzo mi się podobała. Ja po prostu lubię takie romantyczne historie z metafizyką w tle.
OdpowiedzUsuńOpowieść o miłości - przeczytam zawsze i wszędzie ;)
OdpowiedzUsuńO nie, nie, nie :) Zupełnie nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńAktualnie nie czuję głodu na lektury "lekkie i przyjemne", ale miewam takie okresy, więc nie wykluczone, że kiedyś siegnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńJuż pisałam na innym blogu, że się skuszę :) I że nie wiem o co chodzi z tą wyspą, ale przewija się ona przez wiele książek :)
OdpowiedzUsuńLubię czasami się zrelaksować przy takich książkach, więc będę mieć na uwadze ;)
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana :) czuję że to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemna lektura, owszem, ale starsze książki Jude są jednak o wiele lepsze. Tu język jest fatalny, no i rzuca się w oczy fakt, że autorka nie ma pojęcia o pracy architektów.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że przeczytam :) lubię takie obyczajówki :)
OdpowiedzUsuńBoże, tak dawno czytałam jakikolwiek romans, że nawet nie wiem kiedy :D
OdpowiedzUsuńCzasami siegam po romoanse. Jednak nigdy nei trafilam na ten jeden super mega wypasiony. Ale czasami warto sie skusic na cos czego w zyciu nie widzialam :D No nic...moze kiedys i to do mnei trafi :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to jest seria, których mam bardzo wiele rozpoczętych dlatego teraz szukam czegoś co zacznie i zakończy się w jednej książce.
OdpowiedzUsuń