"Pozwól mi odejść"
Zapraszając Gabe'a i
Saylor na spóźniony miesiąc miodowy nie sądziłam, że zechcą
przyjechać do małej mazurskiej miejscowości, która prócz lasów,
jeziora i świeżej ryby niewiele ma do zaoferowania mieszkańcom
wielkiego świata. Jednak w głębi duszy wiedziałam, że daleko im
do snobów, ale dopiero wiadomość zwrotna potwierdziła moje
przypuszczenia i wywołała falę pozytywnych emocji.
Poranek 1 lipca
przywitał mnie nieśmiałymi słonecznymi promieniami, ale nawet
gdyby lało jak z cebra uznałabym, że jest piękna aura. Zegar
wskazywał 8:15. Jeszcze dwie godziny i przyjaciele staną w moich
progach. Denerwowałam się jakbym szykowała się na pierwszą
randkę, co było niedorzeczne, gdyż nie byliśmy sobie obcy, choć
oczywiście godziny rozmów przez Skype'a, czy wymiana maili to nie to
samo, co spotkanie w realu. Snułam się po domu, jeszcze raz
sprawdziłam czy w pokoju przygotowanym dla gości niczego nie
brakuje, a kiedy kilka minut po dziesiątej usłyszałam klakson moi
znajomi stali przed bramą.
Pierwsza z samochodu wyskoczyła Say. Nie
zdążyłam nawet umożliwić Gabe'owi wjazdu na posesję, bo jego
żona zatrzymała mnie w powitalnym uścisku.
- Drogie panie, a
Ashton Hyde już wam niepotrzebny?
- Najdroższy, tylko
pół minuty nie okazywałam ci zainteresowania, a ty już czujesz
się zbędny? Say przewróciła oczami i pomogła mi otworzyć
bramę.
Gabe zaparkował, ale nim
przywitał się ze mną niby przypadkiem musnął usta Saylor. Byli
małżeństwem od kilku miesięcy, ale nie trzeba mieć doktoratu ze
spraw sercowych, żeby zauważyć, iż tych dwoje świata poza sobą
nie widzi, a te drobne gesty, takie spontaniczne dowody miłości
przychodzą im w naturalny sposób. Na początku myślałam, że
tydzień z parą gołąbków, dla mnie, zagorzałej singielki będzie
torturą, ale tandem Gabe - Say okazał się świetnym towarzystwem.
Saylor była znakomitą kompanką nie tylko do wodnego szaleństwa,
ale również nieocenionym wsparciem w kuchni, szczególnie wtedy,
kiedy Gabe postanowił realizować się jako wędkarz. Ale nic nie
mogło równać się z wieczorami przy ognisku, na których mój gość
brał w obroty gitarę i pieścił głosem nasze uszy. Było
cudownie, nawet wtorkowe taco udało mi się zorganizować. Nasze
trio bawiło się wspaniale i nic nie zwiastowało nadchodzącej
katastrofy.
Nie wiem co mnie podkusiło, ale w piątek zaprowadziłam moich przyjaciół do pewnego miejsca w lesie, o którym krążą miejskie legendy, do „Zwierciadła duszy” - krainy utkanej przez duchy i osadzonej między naszą rzeczywistością, a jej metafizycznym wymiarem. Wieść niesie, że prowadzą do niej sosnowe wrota, ukazujące się tylko osobom potrzebującym spojrzenia w lustro własnego życia. Mnie oczywiście drzwi do owej cudownej krainy nigdy nie objawiły się, nawet poddawałam w wątpliwość jej istnienie, ale uznałam, że wycieczka do starego i tajemniczego lasu to dobry pomysł.
Nie wiem co mnie podkusiło, ale w piątek zaprowadziłam moich przyjaciół do pewnego miejsca w lesie, o którym krążą miejskie legendy, do „Zwierciadła duszy” - krainy utkanej przez duchy i osadzonej między naszą rzeczywistością, a jej metafizycznym wymiarem. Wieść niesie, że prowadzą do niej sosnowe wrota, ukazujące się tylko osobom potrzebującym spojrzenia w lustro własnego życia. Mnie oczywiście drzwi do owej cudownej krainy nigdy nie objawiły się, nawet poddawałam w wątpliwość jej istnienie, ale uznałam, że wycieczka do starego i tajemniczego lasu to dobry pomysł.
Wędrówka w cieniu drzew oraz aromatycznej woni sosen i
wilgoci w upalny dzień była bardzo przyjemnym doznaniem, a dowcipy
męża Say sprawiały, że uśmiech nie schodził z naszych twarzy.
Aż do momentu, w którym Gabe zauważył splecione niczym para
kochanków drzewa i pobiegł w ich kierunku. Zanim dotarło do mnie co
się wydarzyło, chłopak zniknął z mojego pola widzenia.
Nie
zastanawiając się ruszyłam w tamtym kierunku, a kiedy minęłam
zaplątane drzewa, lasu za moim plecami już nie było, a moim oczom ukazał
się górski stok pokryty śniegiem, na którym dziewczyna i chłopak
prowadzili ożywioną konwersację. Już chciałam do nich podbiec, ale rozpoznałam młodzieńca – to Gabe, tylko kilka lat młodszy
i z innym odcieniem włosów na głowie. Podeszłam bliżej i ukryłam
się za drzewem, gdyż uznałam, że lepiej nie zdradzać swojej
obecności.
- Kimmy, jesteś cała
i zdrowa, ty żyjesz!
- Parker, dobrze się
czujesz?
- Tak księżniczko,
nie mogę uwierzyć, że ty i ja...
- Jesteś szalony!
Zaśmiała się Kimmy – przecież niedawno przyjechaliśmy.
Przytulił ją mocno do
siebie i zaczął szeptać do ucha słowa, których nie mogłam
usłyszeć.
Stałam jak skamieniała i zastawiałam się, co się
właściwie dzieje. Nie wiedziałam gdzie jest Saylor i miałam
nadzieję, że ten widok zostanie jej oszczędzony. Nie jest chyba
przyjemnie ujrzeć ukochanego mężczyzny w uścisku z byłą dziewczyną,
która odeszła na wszystkie możliwe sposoby, a teraz z jakiegoś
irracjonalnego powodu powróciła.
Musiałam jednak odłożyć
rozważania na później, gdyż sprawy na stoku przybrały nowy obrót.
Usłyszałam jak Kimmy oznajmia, że ma już dość zimowego
szaleństwa i chce wracać do chatki. Widziałam, że Gabe waha się.
Ale po chwili zgodził się na propozycję dziewczyny.
Ruszyli w
stronę domu. Ja oczywiście za nimi, co wcale nie było takie proste, gdyż
letnie ubranie nie ułatwiało kamuflażu na śniegu i było bardzo przewiewne. Podążałam
za nim w miarę możliwości dyskretnie, choć pewnie gdybym
ujawniła się i tak by mnie nie zauważyli. Kiedy dotarłam na miejsce
siedzieli przy kominku i rozmawiali.
Nie podsłuchiwałam, gdyż
uznałam, że mają prawo do prywatności. Ale kiedy po niespełna
godzinie uchylili okno usłyszałam, że Gabe śpiewa.
- Kocham moją
księżniczkę, moją ulubienicę. Kiedy słyszę jej śmiech, mam
ochotę przenosić góry, bo jesteś moją małą dziewczynką...
Jego głos się łamał, a kiedy skończył Kimmy podeszła,
przytuliła się do niego i zaczęła nucić: – Rozdarty. Kochany
przez jedną, a potem przez drugą. Przeciągany niczym lina to w
jedną, to w drugą stronę. Nawet gdybym tobą oddychał każdego
dnia, wciąż byłoby mi mało ...
- Księżniczko skąd
wiesz?
- Park, kocham cię,
ale już najwyższy czas żebyś pozwolił mi odejść. Ukołysałeś
mnie do snu i sprawiłeś, że zasnęłam szczęśliwa. Dotrzymałeś
obietnicy i nie porzuciłeś mnie, ale już czas żeby każde z nas
podążało własną drogą.
- Księżniczko,
przepraszam. Gdybym mógł cofnąć czas.
- A Saylor?
Potrafiłbyś wykreślić ją ze swojego życia? Zapomnieć?
- Kimmy...
- Park, dostałeś od
losu szansę, dlatego nie powinieneś oglądać się za siebie.
Przeszłość jest ważna, ale pamiętaj, że nie można nią żyć.
Obiecaj, że to nasze ostanie spotkanie.
- Nie wiem czy
potrafię.
- Park, musisz obiecać.
Oboje wiemy, że nasze ścieżki skrzyżowały się na chwilę, ale
ten czas przeminął. Nie zapomnij o mnie, ale pamiętaj,
że życie toczy się dalej. Twoje życie Gabe.
Podeszła do niego,
włożyła małe zawiniątko w jego dłoń i wybiegła z pokoju. Gabe
stał oniemiały, a kiedy rozchylił palce na jego ustach zagościł
uśmiech. Uznałam, że najwyższy czas zdradzić swoją obecność,
ale nim zdążyłam się ujawnić Gabe krzyknął:
- Aga długo jeszcze
zamierzasz kręcić się pod oknem!
Droga powrotna na
szczęście okazała się krótka i przebyliśmy ją w milczeniu. Żadne z nas nie miało odwagi zadać pytań, na które nie chcieliśmy poznać odpowiedzi. Ta chwila należała do niego, a ja byłam przypadkowym świadkiem. Kiedy dotarliśmy na
leśną polanę Saylor stała ze zdziwioną miną. Nim
jednak wypowiedziała słowo, Gabe był przy niej i szeptał:
- Kocham cię Saylor.
Say nie pytała co
wydarzyło się w lesie. Ale chyba wiedziała, że Gabowi to ostatnie
pożegnanie z Kimmy było potrzebne. Kiedyś wyznała mi, że jej
ukochany w sztuce kamuflażu nie ma sobie równych, ale ją nie tak
łatwo oszukać. Nie mogła mu pomóc, ale cierpliwie czekała aż on
uczyni ten jeden krok w tył, by mogli pójść naprzód.
Wyjechali w niedzielę, ale przed wyjazdem
zgodnie stwierdzili, że lepszego miesiąca miodowego, a w zasadzie
tygodnia nie mogli sobie wymarzyć. Na przyszły rok zaprosili mnie
do siebie, a Gabe obiecał pokazać mi magiczne miejsce dla singli, o
którym krążą niesamowite opowieści.
Fanpage'a Feeria Young https://www.facebook.com/FeeriaYoung/?fref=ts
Wakacje z Feerią Young https://www.facebook.com/events/1070173719716423/
Bardzo interesujący fragment.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Trzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuń