Berenika ma 28 lat, mieszka w Krakowie, jest prawnikiem w prywatnej firmie, no i może trochę tęskni za miłością. Gdyby to była bajka dla grzecznych dziewczynek, pojawiłby się teraz książę na białym koniu i żyliby długo i szczęśliwie.
Ale to nie jest bajka dla grzecznych dziewczynek, bo rycerz jest… no właśnie, kim on dla niej jest? I jak ich kontrowersyjny związek wytłumaczyć innym? Przyjaciołom, rodzinie... A przede wszystkim sobie.
Wydaje się, że w takiej sytuacji półtoraroczny kontrakt Piotra w Australii jest wybawieniem albo odroczeniem kary.
Berenika zostaje sama w wielkim mieszkaniu ukochanego i jakoś musi wypełnić samotne miesiące. Gdyby kierowała się rozsądkiem, nigdy w jej domu nie pojawiliby się dwaj lokatorzy i może nie zrobiłaby tylu głupstw.
Ale to nie jest bajka dla grzecznych dziewczynek, bo rycerz jest… no właśnie, kim on dla niej jest? I jak ich kontrowersyjny związek wytłumaczyć innym? Przyjaciołom, rodzinie... A przede wszystkim sobie.
Wydaje się, że w takiej sytuacji półtoraroczny kontrakt Piotra w Australii jest wybawieniem albo odroczeniem kary.
Berenika zostaje sama w wielkim mieszkaniu ukochanego i jakoś musi wypełnić samotne miesiące. Gdyby kierowała się rozsądkiem, nigdy w jej domu nie pojawiliby się dwaj lokatorzy i może nie zrobiłaby tylu głupstw.
Ale Berenika nigdy nie była rozsądna, dlatego plącze nici swojego życia w wyjątkowo skomplikowaną materię. Kocha, tęskni i próbuje przeczekać. A czeka wyjątkowo nerwowo i niekonsekwentnie...
Premiera: 19.11.2014
Splątany warkocz Bereniki” to debiutancka powieść Anny Gruszki, która ma szansę okazać się jedną z najgorętszych polskich powieści ostatnich lat.
Mimo dużej intensywności scen erotycznych „Splątany warkocz Bereniki” nie jest kolejną kopią „Pięćdziesięciu twarzy Greya”.
Historia Bereniki – choć również skrząca się zmysłowością i nieokiełznaną erotyką – to opowieść rozpięta na dużej palecie emocji, nasycona tęsknotą, żarem uczuć i trudnymi życiowymi wyborami.
Ale to także powieść o samotności i desperackiej próbie otwarcia się na głos swojego serca, choć przez wiele lat starało się ten głos ignorować.
Książka, którą będziesz czytać z wypiekami na twarzy, która uwiedzie Cię niezapomnianą historią miłości tyleż pięknej, co kontrowersyjnej.
„Splątany warkocz Bereniki” to rozpalająca zmysły historia dziejąca się we współczesnym Krakowie i po części w Australii.
Opowieść o pragnieniu prawdziwego uczucia skrywanego za zasłoną pracoholizmu, imprezowania, szybkiego seksu i przypadkowych relacji.
Odważna opowieść dla odważnych kobiet.
Najgorętsza książka na zimowe wieczory!
Fragment
Zza
drzwi dochodził do niej jego podniesiony głos, chyba z kimś
rozmawiał, pewnie w sprawie pracy. Jego głos był mocny, dźwięczny
i zdecydowany. Wydawało jej się, że słyszy podniesione „nie,
nie, nie”. Trochę ją to zaniepokoiło, ale nie chciała go
podsłuchiwać. Wróciła do lawendy rozkwitającej na łóżku i
uświadomiła sobie, że prawdopodobnie szykuje to miejsce dla
jakiejś panienki, którą on pewnie bardzo szybko przyprowadzi, żeby
pokazać nowe mieszkanie.
Z
zamyślenia wyrwał ją huk tłuczonego o ścianę szkła, za chwilę
jeszcze jeden i jego przekleństwo.
– Kurwa,
kurwa!…
Wpadła
przerażona do salonu. Stał koło stołu, a w ręce trzymał kolejną
szklankę. Zdążyła mu ją wyrwać, zanim ta podzieliła los swoich
dwóch poprzedniczek.
– Co
się stało? Piotr! Co się stało? – była przerażona, przez
głowę przelatywały jej najgorsze myśli, których nawet nie dało
się wyartykułować. – Piotr, co się stało?!
Był
blady, wkurwiony i zdezorientowany. Jego wzrok biegał po pokoju i
nie mógł zatrzymać się na żadnym przedmiocie.
– Piotr!
– Cały czas trzymała go za uniesioną dłoń, w drugiej trzymając
ocalałą szklankę. – Słyszysz?
– Nic,
nic – pokręcił głową – nic się nie stało, nic się, kurwa,
nie stało!
Przestraszyła
się jeszcze bardziej, bo nigdy go nie widziała w takim stanie.
Poczuła paniczny lęk w brzuchu i zachciało jej się wymiotować ze
strachu.
– Powiedz,
co się stało – prosiła łamiącym się głosem. – Proszę,
Piotruś…
Trzymana
przez nią jego ręka zaczęła powoli wiotczeć, więc ją puściła.
Podszedł do lodówki i nalał sobie wodę, wypił powoli, a później
z całej siły rzucił szklanką o ścianę.
Ze
zdziwieniem zauważyła, że w tym miejscu pozostał tylko niewielki
ślad po śmierciach szklanek. Następnie, tak jak w filmach na
zwolnionych zdjęciach, przypomniała sobie jedną z imprez w
akademiku, kiedy upojeni alkoholem, zbierali wszystkie puste butelki
z piętra i zabawiali się, tłukąc je o kaloryfer w pokoju kumpla.
Oczywiście gdy wytrzeźwieli, mieli niezłego kaca fizycznego i
moralnego. Na całym piętrze nie było całej szklanki i dosyć
długo sprzątali. To był jej jeden z bardzo nielicznych
chuligańskich wybryków, ale piętno wandala na lata wgryzło się w
jej dziwnie pokręconą moralność.
Chyba
była w lekkim szoku po jego zachowaniu, bo nie potrafiła się
skoncentrować na nim ani na jego wściekłości. Siedział na
kanapie i łapczywie palił papierosa. Usiadła naprzeciw niego,
poszukała swoje fajki i zapaliła. Powoli też się uspakajała i
czekała.
– Powiedz
– poprosiła przez łzy.
Zaciągnął
się dymem, zgasił papierosa i zapalił nowego.
– Kojarzysz
Roberta ode mnie z pracy? – Kiwnęła głową – Miał bardzo
poważny wypadek, nie wiadomo co z nim będzie. Szef właśnie
dzwonił. To stało się trzy godziny temu, operują go. Ma jakieś
poważne obrażenia wewnętrzne i chyba złamany kręgosłup. I
kiepskie notowania, kurwa, taki chłop… – Głos mu lekko drżał.
Mogłaby
go teraz przytulić, ale to nie wpisywało się w klimat ich związku.
Raczej nie pozwoliłby jej na to.
– Ale
to jeszcze nic! Mamy zobowiązania finansowe i projektowe. Robi za 6
tygodni miał wyjechać, ale tak się stało, więc nie pojedzie.
Najważniejsze, żeby przeżył. Następny w kolejce jest Zbychu, ale
jego żona za dwa miesiące ma urodzić bliźniaki, więc on nie da
się ruszyć, powiedział, że raczej odejdzie z firmy niż wyjedzie.
I tu jest najlepsze, słuchaj! – Zaśmiał się gorzko. – Wiesz
kto pojedzie? – Już wiedziała. – Ja! Kurwa! Ja! Bo jestem
jedyny na tyle zorientowany w projekcie, że dam radę. Ja, kurwa, bo
jestem cały i zdrowy. Ja, kurwa, bo nie mam żony i dzieci w drodze.
Ja, samotny, pieprzony, zdrowy kawaler. Kawaler, który właśnie
miał spędzić pierwszą noc w swoim nowym mieszkaniu. Kurwa…
Zapadło
milczenie. Próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła zebrać
myśli. Powinna pocieszyć, zapytać, ale miała totalną pustkę w
głowie.
– Australia…
na półtora roku – wyjęczał.
– O
kurwa – powiedziała bezgłośne.
Tak
właśnie na zwolnionym filmie rozpada się czyjś świat. Powolutku,
metodycznie odpadały jego kawałki i docierała bolesna prawda o jej
zasranym życiu. A raczej o symulacji jej życia. Bo nie chodziło
tutaj bynajmniej o niego, ale o nią. O nią bez niego. Bez faceta,
który był dla niej całym światem. Prawda, uciekała od niego
przez ostatnie dziewięć lat, czyli przez całe dorosłe życie. Dwa
razy na poważnie – do Stanów i teraz do Anglii. Ale będąc tam,
wiedziała, że on tu jest i czeka na nią. Dopóki ona go zostawiała
– było dobrze, znaczy nie było dobrze, nie było fair. Ale była
to jej zdroworozsądkowa decyzja. A teraz ktoś go do tego zmusza.
Gdyby zrobił to sam, zrozumiałaby, że musi od niej odpocząć. Ale
to ktoś zabiera go od niej. Ich relacje i tak były wyjątkowo
popieprzone, nikt nie musiał tego dodatkowo komplikować. Stanęły
jej przed oczami kolejne samotne święta, urodziny, beznadziejne
urlopy i denne imprezy. Bez niego. Fakt, jest podłą egoistką,
myśli tylko o sobie. Odważyła się spojrzeć mu w oczy. Pierwszy
raz nie było tam nic. Pustka. Niemyślenie. Zazwyczaj była tam
ironia i dowcip, odrobina pożądania i dużo miłości. A teraz nic.
Nie
myślał. Czuł się tak, jakby wywaliło mu bezpieczniki, jakby nie
miał władzy nad sobą i własnym życiem. „Kurwa. Pozbieraj się,
chłopie, dasz radę”. Miał 29 lat i nadzieję, że
„zakotwiczył”. A tu co? Dupa! I znów będzie się musiał
pakować i rezygnować ze swoich planów, a trochę ich było. Nie
miał ochoty jechać na drugi koniec świata i organizować sobie
życie od nowa. Popatrzył na nią. Siedziała ze łzami w oczach i
Bóg jeden raczył wiedzieć, o czym teraz myślała. Nie był znawcą
kobiecej psychiki, ale ją znał i widział, że była zrozpaczona.
Wyglądała jak mała, opuszczona dziewczynka, która nie wie, co ją
czeka. I która bardzo się boi. Chciałby wstać i ją przytulić,
ale to nie wchodziło w zakres jego obowiązków.
– Posłuchaj
– powiedział łagodnie, ale ona chyba nie mogła go słyszeć. –
Posłuchaj… To tylko półtora roku i wrócę, oczywiście może
się przedłużyć. Przy takich projektach 2 lub 3 miesiące obsuwy
to norma. Jeżeli nie pojadę, stracimy kontrakt, zapłacimy takie
odszkodowanie, że firma padnie. Szef pójdzie z torbami, Zbyszek z
żoną i bliźniakami na bruk, Robi ze swym zdrowiem… Ja stracę
pracę i mieszkanie. – Kiwała głową, że rozumie, ale docierały
do niej tylko wyrazy bez ich znaczenia. – A poza tym płacą
fantastycznie, to są pieniądze na jakie tutaj musiałbym pracować
6 może 7 lat. Zdobędę doświadczenie, kontakty, wrócę z lepszą
pozycją.
Sam
akurat w to nie wierzył, bo argument finansowy nie był
najważniejszy.
– Szkoda
mi tego mieszkania. – Rozejrzał się po pokoju, zawiesił wzrok na
magicznym żyrandolu. – Może przeprowadziłabyś się tutaj? Nie
chcę go wynajmować obcym ludziom, a zostawiać puste… – Nie
odezwała się. – Mogłabyś je wykończyć, tamte pokoje. –
Machnął ręką w tamtą stronę.
Myślał
o wszystkim, albo starał się nie myśleć o najważniejszym.
Milczała. Spojrzała na zegarek – dochodziła 21. Musiała się
zbierać, ale nie miała siły. Pod szczytową ścianą leżała
kupka szkła, reszta rozprysnęła się po pokoju. Wstała jak na
automatycznym pilocie, odszukała zmiotkę i śmietniczkę.
Ostrożnie stanęła pomiędzy okruchami szkła i zaczęła je
zamiatać. Banalne porównanie – czuła się jak te szklanki,
rozsypała się po pokoju i w żaden sposób nie mogła się
pozbierać. Więc zamiatała się na tę śmietniczkę i planowała
wyrzucić się do kosza.
– Zostaw,
poodkurzam jutro – powiedział łagodnie.
Myślała
nad tym szkłem. Kiedyś oglądała program o wyburzaniu obiektów w
środku miasta. Zapamiętała jedną akcję; wysadzali stary budynek
w centrum miasta i nie uszkodzili nic dokoła. Na zwolnionych
zdjęciach blok osuwał się w siebie. Zapadał, a wkoło był tylko
kurz i huk, ale nic się nikomu nie stało. Jej budynek właśnie się
zapadał sam w siebie.
Stała
przy stole i bezmyślnie wpatrywała się w błyszczące okruchy.
Musiała iść do domu, by wreszcie się wypłakać. Biedna, mała
dziewczynka. Podszedł do niej i ostrożnie wyjął z jej rąk
zmiotkę i śmietniczkę. Została pustymi rekami.
Nie
pomyślał o wykorzystaniu okazji. Pochylił się i pocałował ją
miękko, suchymi ustami. To była może trzysekundowa chwila. Odsunął
się na kilka centymetrów. Nawet nie drgnęła, podniosła tylko na
niego puste oczy. Pochylił się jeszcze raz, pocałował już
mocniej, wilgotniej, ale jeszcze tak, że mógł się w każdej
chwili wycofać. Nie oddała mu pocałunku, ale też się nie
broniła. Stali przez chwilę z opuszczonymi rękami i wpatrywali się
w siebie. Nie rozumiał jej oczu. Pochylił się trzeci raz, mocno po
męsku, rozchylił jej usta i zaczął całować. Zdecydowanie, tak
naprawdę, jak całuje się z ukochaną kobietą. Dopiero teraz
zdecydował się ją dotknąć. Chwycił ją mocno za przedramiona i
trzymał, zaciskając dłonie. W cichym pokoju słychać było tylko
ich oddechy. Oddawała mu pocałunek i pozwalała jego językowi
błądzić w jej ustach, po zębach, spotykać swój język.
Nigdy
się tak nie całowała, nigdy nie czuła bólu w podbrzuszu od
pocałunku. Zabrakło jej oddechu, serce niebezpiecznie wędrowało
do gardła.
Cały czas patrzyli
sobie w oczy i nie zamknęli ich nawet na chwilę. Żeby nie
zapomnieć z kim teraz są. Znaleźli się w dziwnym punkcie –
mieli dwa wyjścia: albo odskoczyć od siebie i przepraszać się
niezręcznie, albo iść dalej. Byli dorośli i wiedzieli, czym się
to skończy. Poczuła jeszcze mocniejszy uścisk na ramionach, nie
przestawał jej całować, ale odsunął się pół kroku i chciał,
żeby poszła za nim. Nie dała się poprowadzić, teraz ona go
całowała, przejęła kontrolę nad jego ustami. Chętnymi i bardzo
smacznymi. Położyła mu delikatnie dłonie na ramionach, żeby nie
stracić jego uścisku.
I
wtedy zrobił to jeszcze raz, pociągnął ją delikatnie w stronę
sypialni. Już nie oponowała. Szli powolutku, aby każde mogło się
jeszcze wycofać, aby mieć jeszcze czas do namysłu. Tylko o czym tu
można jeszcze myśleć? Spokojnie, guzik po guziku, rozpinał jej
bluzkę, która spadła na podłogę. Pomyślał tylko, że jeżeli
ceną za ten jedyny raz ma być wyjazd, to warto ją ponieść.
Marzył o tej chwili i jeśli to ma zniszczyć wszystko, to niech się
stanie.
Zatrzymali
się przed łóżkiem, odsunął się od niej odrobinę. Powoli
ujęła brzeg jego koszulki i pomogła mu ją zdjąć. Dawała mu
znak, że nie ma już odwrotu. Całował jej dekolt, szyję, zszedł
niżej na piersi, powoli zdejmował ramiączka stanika. Uwalniał
jednym doświadczonym ruchem jej piersi. Usiadł na łóżku, a ona
stanęła pomiędzy jego kolanami, błądził ustami po jej brzuchu,
rozsupłując pasek przy spodniach. Powolnym, miękkim ruchem zsunął
je z bioder. Pięknych, kruchych i opalonych. Stanął znów przy
niej, całował milcząco i zsuwał swoje spodenki. Popchnął ją na
łóżko, podtrzymując jedną ręką. Gdy posuwała się w górę
do poduszek, wzdłuż niedbale rzuconej kołdry, uwolnił się z
bokserek. Szedł za nią, nad nią, prowadzony jej ustami, na
czworaka. Włożył palec za gumkę jej majtek, a ona się z nich
wyślizgnęła. Spojrzała na niego. Był wielki i bardzo gotowy. To
nieprawda, że rozmiar się nie liczy, liczy się, zwłaszcza w
takich momentach. Jęknęła, gdy położył się między jej udami i
wszedł w nią. Oparł łokcie po obydwóch stronach jej głowy.
Poruszał się powoli, ale zdecydowanie, wiedział czego chce, czego
chcą oboje. Chcieli siebie. Zamknęła oczy i zaczęła zapadać w
błogość.
– Spójrz
na mnie – poprosił szeptem.
Odnalazła
jego wzrok, trzymał ją na uwięzi oczami, ustami. Poruszał się
mocno, rytmicznie, jakby się bał, że zaraz wymknie się spod
niego. Tłumił jej krzyki swoimi ustami, aż wreszcie zamarł na
sekundę, by opaść tuż przy jej uchu, ciężko oddychając.
Zsunął
się z niej i naciągnął kołdrę. Drżała. Oddychał jej włosami,
jej uchem, jej szyją. Uspakajali się. Milczenie nie było
kłopotliwe, pokrywało ich dziwne niedokończone rozmowy, kłótnie,
dwuznaczności.
Nie
chciał dotykać jej nachalnie, jeszcze nie teraz. Leżał tylko przy
niej i obserwował jej profil.
– Dziewięć
lat wyobrażałem sobie nasz pierwszy raz, ale to przeszło moje
najśmielsze oczekiwania – powiedział stłumionym głosem.
Jakby
ktoś wylał jej na głowę kubeł zimnej wody. Odsunęła się od
niego, usiadła na brzegu łóżka, odwracając się plecami.
Zamknęła poduszkę w ramionach i próbowała pozbierać myśli.
Podniósł się i językiem smakował jej kręgosłup.
– Drugi
raz w życiu widzę w całości twój gwiazdozbiór – mruczał w
jej plecy.
Zerwała
się łóżka. Spojrzał na nią zaskoczony.
– Nie
powinniśmy byli tego robić – powiedziała bladymi wargami.
– Zostań
na noc – poprosił łagodnie.
– Nie
powinniśmy tego robić! – prawie krzyknęła.
– To
było najwspanialsze…
– Słyszysz,
co do ciebie mówię! – Przerwała mu. – Nie powinniśmy byli
tego robić! – Zakładała bieliznę, miotała się w poszukiwaniu
ubrań.
– Poczekaj.
– Nie!
– krzyknęła. – Nie powinniśmy byli tego robić. Czy ty
słyszysz, co ja do ciebie mówię?
– A
ty nie słyszysz, co ja mówię? Że to było najwspanialsze
wydarzenie w moim życiu i że cię kocham!
Zamarła
ze spodniami zaplątanymi w okolicy kolan.
– Nie
powinniśmy byli tego robić – wyszeptała.
– Jezu,
kobieto! – Przeczesał włosy obiema rękami. – Czemu nie? –
Wyskoczył z łóżka i zakładał bokserki.
– Bo
jesteś moim bratem a ja twoją siostrą! Tak ciężko to pojąć?
Jesteśmy rodzeństwem!
Poczekam na pierwsze recenzje. Nie chcę mieć guza, jak wtedy, gdy uraczyłem moją Panią Greyem
OdpowiedzUsuńO kurcze... Na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie czytam fragmentu, bo czekam na całość:) Mam nadzieję, że poczta niebawem mi dostarczy tę książkę.
OdpowiedzUsuńMoze znów sie "zbiegniemy" ?
UsuńZapowiada się ciekawie...
OdpowiedzUsuńZobaczymy po pierwszych opiniach, chociaż okładka przykuwa wzrok :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie okładka dużo "obiecuje"
UsuńMam takie mieszane uczucia co do tej pozycji, więc również poczekam na recenzje ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa recenzji.
OdpowiedzUsuńCiekawa zapowiedż. Poczekam na pierwsze recenzje.
OdpowiedzUsuńZ zasady nie czytam fragmentów, a tylko notę od wydawcy.Zastanawiam się czy jej głośna zapowiedź będzie warta tego co w środku:)
OdpowiedzUsuńPrzy debiutach to jest zawsze ryzyko. Mam nadzieję, że książka nie będzie potrzebowała "hałasu" i obroni się sama :)
UsuńMnie niestety nie zachęca, ani zapowiedź, ani okładka.
OdpowiedzUsuńMnie także nic. Porzuciłam juz taką literaturę.
UsuńKsiążka (okładka, opis) mnie nie zachęcają. Nie sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuńNie do końca jestem przekonana do tej książki, ale kto wie może zmienię zdanie ;)
OdpowiedzUsuńTo nie dla mnie :) Widzę, że książka jest ostatnio bardzo popularna ...
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj natrafiłam na tę książkę na innym blogu. Chyba przeczytam!
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuń